wtorek, 10 sierpnia 2010

Bulgaria i szopska

Ufff. Wróciłam z Bułgarii. Przez tydzień jeździłam od morza do gór, od maleńkich wiosek przez kurorty i dawne stolice po Sofię. Dawno żaden kraj tak mnie nie urzekł. W podróży przez Bułgarię jest coś z podróży sennych - atmosfera nierzeczywistości, niepewności ale i zachwytu towarzyszy Ci na każdym kroku. Z jednej strony piaskowe góry porośnięte winoroślą z kwaśnym młodym winem, z drugiej szare budowle bez okien wysokie na kilkadziesiąt metrów, które - przysięgam - śniły mi się 5 lat temu, z trzeciej Sofia, w której odrapane blokowiska mieszają się z paryskim szykiem, z czwartej zapchane plaże i miasta na liście UNESCO, których nie widać, bo tak są zastawione straganami, a z piątej maleńkie wioseczki naszego dzieciństwa. I ludzie, którzy kręcą głową, kiedy mówią tak, a kiwają, kiedy mówią nie, co oczywiście prowadziło do nieporozumień za każdym razem, kiedy zamawialiśmy coś w restauracji.
A zamawialiśmy dużo i często, bo jedzenie było pyszne. Pyszne. Mam dużo smaków do opisania - bardziej i mniej niezwykłych, ale zaczynam od sałaty szopskiej, która ma chyba status dania narodowego, a na pewno miała status dania wyjazdu - jadłam ją dwa razy dziennie. Szopska to po prostu pomidory, ogórki, dymka i zielona papryka (ale nie nasza - ciemnozielona - ale bułgarska: jasna i bardziej podłużna w kształcie) posypane serem sirene. Bułgarzy mają dwa rodzaje sera biały - sirene i żółty - kaszkawał. Oba pyszne, dość słone i twarde, ale sirene jest zdecydowanie popularniejszy. Zdarzało nam się zjeść całe kolacje złożone tylko z dań z bułgarskim serem w różnej postaci. Ser na szczęście można dostać w Polsce, w Warszawie np. w Leclerc'u. Można zastąpić go fetą, ale to nie to samo. W ogóle doszliśmy do wniosku, że supermarketowe ogórki i pomidory to też nie będzie to samo. Sekret prostego przepisu kryje się w produktach (produkty, produkty, produkty), dlatego dzień po powrocie biegam na bazarki szukając najlepszych składników.
A jak już je znajduję to kroję i siekam, ser trę na tarce, albo kruszę w palcach, doprawiam oliwą, octem, solą i pieprzem i jem, aż się uszy trzęsą próbując - choć na chwilę - wrócić do mojego bułgarskiego snu.

Dla porządku - przepis:
pomidory
ogórki
dymka, albo jakaś inna cebula (ja biorę dymkę, bo jest mniej ostra)
zielona papryka
ser sirene (albo feta, albo inny biały, twardy, słony ser)

To wszystko kroimy i mieszamy. Ser trzemy na tarce. Doprawiamy według smaku oliwą (albo olejem słonecznikowym), octem winnym, pieprzem i ewentualnie solą. Można też dodać posiekaną natkę pietruszki.

W wersji zajmującej więcej czasu paprykę możemy opiec nad ogniem aż do zwęglenia skórki, zdjąć z niej skórkę i dopiero drobno pokroić. Pycha.

2 komentarze:

Unknown pisze...

czesc, trafilam tu przez przypadek. nie mialam pojecia, ze piszesz takiego bloga. chociaz, skad wlasciwie mialam wiedziec... w kazdym razie jest bardzo inspirujacy. bede czesciej tu zagladac. pozdrowienia i usciski, klara. ps. scisk tez dla filipa

Kasia pisze...

Hej! Cieszę się, że Ci się podoba. Prowadzę od niedawna, więc na razie niewiele jeszcze tu jest, ale staram się na bieżąco opisywać wszystko. Niedługo szykuje się większa podróż - będzie jeszcze ciekawiej :)
Buziaki!

Prześlij komentarz