czwartek, 23 grudnia 2010

Uffff.
Wszystko gotowe.
Wesołych Świąt.

środa, 22 grudnia 2010

Liban. Dolina Qadisha

Górskie miasteczko Bcharre spowijają jeszcze poranne mgły, kiedy stromymi uliczkami schodzimy w dół, starając się nie potknąć o własne nogi. W dusznym hostelu zjedliśmy na śniadanie maneesh bi-zaatar (placuszek posypany mieszanką tymianku i sezamu), obudziła nas gęsta, pachnąca kawa i wzmocnił inny placuszek, obficie polany syropem cukrowym. Przed nami całodzienna wędrówka w dolinie Qadisha.
Tekst ukazał się w sobotniej Turystyce.

czwartek, 16 grudnia 2010

the ultimate pumpkin cake quest 3

W czasie, kiedy bawiłam się w Izraelu w mojej lodówce wydarzyła się katastrofa. Z niewyjaśnionych powodów, bez ostrzeżenia, wyłączyła się i rozmroziła całkowicie. Podobno zamrażalnik zamienił się w basen, w którym pływały moje drogocenne skarby - zamrożone, a właściwie już rozmrożone - kurki i pojemniki z pieczoną dynią.
Nic się nie udało uratować.
Próbowałam odnowić moje zapasy pieczonej dyni, ale w sklepach zdecydowane braki (sama przed nimi przestrzegałam!). Udało mi się koniec końców kupić ćwiartkę ćwiartki dyni makaronowej. Upiekłam ją (przez godzinę w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni - trzeba piec, aż będzie miękka) i od razu wykorzystałam całość do kolejnego podejścia do ciasta dyniowego. 
Jako, że starczyło jej na jedną szklankę zmniejszyłam proporcje o połowę. Ale wreszcie, nareszcie - sukces! Ciasto, jest pyszne. Mięciutkie (no dobrze, konsystencja nadal jest lepka. Ale ewidentnie ten przepis po prostu tak ma), słodkie, o głębokim korzennym smaku, przełamanym świeżością imbiru. Pycha!

środa, 15 grudnia 2010

Tel Aviv

Klimat wakacji. Rozświetlona plaża, szumiące morze, ciepłe słońce, piegi na nosie. Kawa, lemoniada, herbata z naną, cava, izraelskie piwo. Hummus, tahini, falafel, jemenicka zupa, wegetariańskie hamburgery, bajgle.
Od rana do wieczora chodzenie w tą i z powrotem, w tą i z powrotem wśród białych domków. Rytm wyznaczany kolejnymi knajpkami, żeby spróbować wariacji na temat kawy, zawracaniem na plażę, żeby zanurzyć stopy w piasku.
Jak dla mnie Tel Aviv to połączenie NY, Londynu i Paryża. Tylko: a) da się go obejść na piechotę, i: b) ma morze.
(a więcej będzie, jak napiszę tekst)

poniedziałek, 6 grudnia 2010

Omar

Omar od 21 lat codziennie zamyka i otwiera Bazylikę Grobu Świętego. Spotkałam go wieczorem, kiedy księża podawali mu drabinę. Przystawił ją do wielkich, drewnianych drzwi i zamknął je na ogromny hak. Przez małe okienko wsunął drabinę do bazyliki i usiadł na schodach obok napić się kawy i zapalić papierosa. 
Czemu Omar zamyka i otwiera bazylikę? Bo bazylika należy do wszystkich i do nikogo a różne odłamy (w sumie w bazylice jest ich sześć) kłócą się o milimetry podłogi. Podobno zakonnicy raz pobili się, bo noga od krzesła jednych została postawiona na posadzce należącej do drugich. Chrześcijanie nie mogą ze sobą dojść do porozumienia od ponad tysiąca lat, dlatego -kiedy Jerozolima stała się częścią muzułmańskiego świata - kalif Omar wyznaczył rodzinę, która będzie kontrolować dostęp do bazyliki. Od XVI wieku (wraz z nadejściem otomańskiego imperium) jedna rodzina przechowuje klucz, a druga otwiera i zamyka drzwi.

niedziela, 5 grudnia 2010

szabat

Szabat pod ścianą płaczu. W piątek ogłaszają go trąby i całe miasto zamiera. Autobusy przestają jeździć, sklepy i knajpy się zamykają, ulice pustoszeją. Wieczorem nie ma nikogo. I tylko niekoszerny McDonald jest otwarty (koszerny oczywiście się zamyka). A od soboty rano (ciągle nie jeżdżą autobusy) na ulicach pojawiają się ortodoksi w futrzanych czapach, jedwabnych strojach, odświętnych ubraniach. Pod Ścianą Płaczu trwa istny pokaz mody - każda szkoła ma inne wzory, kapelusze, jarmułki, kolory. Rodziny z gromadą dzieci (jak na razie mój rekord to dziesięcioro dzieci) kręcą się po placu, spotykają znajomych, modlą się z przejęciem pod samą Ścianą.

czwartek, 2 grudnia 2010

chanuka

We środę zaczęła się Chanuka. Kiedy wjeżdżałam autobusem do Jerozolimy w prawie każdym oknie widziałam płonące świece. To wygląda tak jakoś bardzo domowo, kiedy widać kobietę albo mężczyznę pochylających się nad świecznikiem i z błogosławieństwem zapalających świeczkę na kolejny dzień. Dziś w oknach palą się już po dwie świeczki, a na ulicach żydowskiej dzielnicy święto. Ludzie tańczą, grają, śpiewają, biegają z tacami pełnymi pączków, które sa tradycyjnym chanukowym jedzeniem. Jutro chanukowa kolacja u nas. Placki ziemniaczane już gotowe (też tradycyjne), przepis na proste pączki znaleziony. Tylko jeszcze  świeczki się nie palą.
(Chanuka trwa osiem dni i upamiętnia zdobycie Jerozolimy przez Machabeuszy podczas powstania przeciwko Seleucydom. A zapalanie świeczek symbolizuje cud, który się wtedy wydarzył. Niewielka ilość czystej rytualnie oliwy, która miała świecić się w świątyni przez nie więcej niż jeden dzień przywracając jej świętość po seleucydyjskich bezeceństwach, starczyła na osiem dni - akurat tyle ile potrzeba było na przygotowanie nowych zapasów).

środa, 1 grudnia 2010

martwe morze

Tu byłam
Kasia

(i spróbowałam gorzkiej wody, która aż szczypie w język. I unosiłam się brzuchem do góry nic nie robiąc. I nasmarowałam się cała błotem, wysuszyłam, starłam i wykąpałam pod prysznicem z gorącą wodą z siarką. I pognałam do autobusu, wcisnęłam się na siedzenie przy oknie, żeby patrzeć na zachodzące słońce odbijające się w morzu i  w górach. I roztaczałm upojne zapachy soli, bromu, błota i siarki).