tag:blogger.com,1999:blog-66920291655887010432024-03-06T02:43:32.735+01:00smak podróżyKasiahttp://www.blogger.com/profile/09120884225816475017noreply@blogger.comBlogger110125tag:blogger.com,1999:blog-6692029165588701043.post-21262950149219760572011-06-22T08:33:00.000+02:002011-06-22T08:33:00.004+02:00za chwilę lecę.<br />
<br />
A wszystkich Was serdecznie zapraszam na nową odsłonę bloga.<br />
<br />
<a href="http://smakpodrozy.com/">SMAKPODROZY.COM</a><br />
<br />
będzie łatwiej komentować i jest śliczne rozwijane menu.Kasiahttp://www.blogger.com/profile/09120884225816475017noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6692029165588701043.post-62171945457310534242011-06-21T12:39:00.001+02:002011-06-21T12:39:26.580+02:00frycowe po hindusku<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHBSo2rhyphenhyphenctSlLbebV8JnUB_BWXBgPnTERo-QSbBXSZR4KkLwLUQBRnZLEVVwAGFwT8Kp7IdVHAHB9SJ-Csra5nPXG1pYYrpNj_2TYFX9cghquFDZfWzkNoq4BXNhiZXqz_q_zZ2ztNi88/s1600/NGT_1106_OKLADKA_01male_12e8369d45.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHBSo2rhyphenhyphenctSlLbebV8JnUB_BWXBgPnTERo-QSbBXSZR4KkLwLUQBRnZLEVVwAGFwT8Kp7IdVHAHB9SJ-Csra5nPXG1pYYrpNj_2TYFX9cghquFDZfWzkNoq4BXNhiZXqz_q_zZ2ztNi88/s1600/NGT_1106_OKLADKA_01male_12e8369d45.jpg" /></span></a></div><span class="Apple-style-span" style="font-size: 12px; line-height: 20px;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span class="Apple-style-span" style="color: #999999;">W najnowszyn numerze </span></span></span><span class="Apple-style-span" style="font-size: 12px; line-height: 20px;"><em style="margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; padding-bottom: 0px; padding-left: 0px; padding-right: 0px; padding-top: 0px;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span class="Apple-style-span" style="color: #999999;">Travelera</span></span></em></span><span class="Apple-style-span" style="font-size: 12px; line-height: 20px;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span class="Apple-style-span" style="color: #999999;"> jest mój tekst o tanim podróżowaniu przez Indie. Sama nie mogłam w to uwierzyć, ale jak nic wychodzi na to, że 25 dni w Indiach można spędzić za 899 PLN.</span></span></span><br />
<span class="Apple-style-span" style="font-size: 12px; line-height: 20px;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span class="Apple-style-span" style="color: #999999;"><br />
</span> </span></span><br />
<span class="Apple-style-span" style="font-size: 12px; line-height: 20px;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span class="Apple-style-span" style="color: #999999;">(zdjęcie ściągnięte ze strony </span></span></span><span class="Apple-style-span" style="font-size: 12px; line-height: 20px;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span class="Apple-style-span" style="color: #999999;">www.national-geographic.pl</span></span></span>Kasiahttp://www.blogger.com/profile/09120884225816475017noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6692029165588701043.post-26447807505214427622011-06-20T00:38:00.005+02:002011-06-20T13:16:31.341+02:00<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMYwL-uyeIDS9vjmGr1UW4k0tHKfJ4ADQORL0dPYDgIYQCPh1lbI4EX-oFhR_NkmO-AzGxyfnr52dR-h0v3JCjkFNoOsT5arSR5TKv6CojgDzOlB0u8JDg3_3SAyHPTvDPHz53tiulX_fD/s1600/Bu%25C5%2582garia+2.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;"><img border="0" height="233" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMYwL-uyeIDS9vjmGr1UW4k0tHKfJ4ADQORL0dPYDgIYQCPh1lbI4EX-oFhR_NkmO-AzGxyfnr52dR-h0v3JCjkFNoOsT5arSR5TKv6CojgDzOlB0u8JDg3_3SAyHPTvDPHz53tiulX_fD/s320/Bu%25C5%2582garia+2.jpg" width="320" /></span></a></div><div style="text-align: justify;"><a href="http://www.peron4.pl/kuchnia-bulgarska-produkty-produkty-produkty/" target="blank"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;">Produkty, produkty, produkty.</span></a></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br />
</span></div><div style="font-size: 13px; line-height: 19px;"><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;">Jak to jest, że połączenie ogórka z pomidorem, opieczoną papryką, dymką i drobno pokruszonym owczym serem uzależnia? Głowiliśmy się nad tym przez całe dwa tygodnie wakacji w Bułgarii.</span></div></div><div style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', 'Bitstream Charter', Times, serif; font-size: 13px; line-height: 19px;"><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;">Tekst o bułgarskim jedzeniu ukazał się na portalu </span><a _mce_href="http://www.peron4.pl/" href="http://www.peron4.pl/" target="_blank"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;">peron4</span></a><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;">.</span></div></div>Kasiahttp://www.blogger.com/profile/09120884225816475017noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6692029165588701043.post-9786091734005104302011-06-16T10:09:00.001+02:002011-06-16T10:10:04.391+02:00jak się szykuję do wyjazdu<div style="text-align: justify;">nie szykuję się.<br />
<br />
</div><div style="text-align: justify;">A przynajmniej nie tak, jakbym chciała. Plan był taki, że na tydzień przed wyjazdem będę miała wszystko kupione, wszystko napisane, wszystko przeczytane i wszystko spakowane, a ja będę tylko doczytywać przewodnik i Bouviera i snuć plany, co do trasy.</div><div style="text-align: justify;">Zaczęło się od tego, że w ostatniej chwili dostałam zlecenie na tekst, które przyjęłam. </div><div style="text-align: justify;">Potem naiwnie wierzyłam, że w dwie godziny kupię wszystkie ubrania potrzebne na wyjazd. </div><div style="text-align: justify;">Potem okazało się, że nie tak łatwo jest znaleźć dokładnie taki komputer, jaki sobie wymarzałam.</div><div style="text-align: justify;">Potem wracałam po dziesięć razy do sklepu, bo zapominałam o konwerterze do prądu, lusterku i lekarstwach.</div><div style="text-align: justify;">Potem zrobiłam giga zakupy ubraniowe, bo na nic nie mogłam się zdecydować i stwierdziłam kupię, przymierzę w domu, zdecyduję i oddam. No i teraz muszę oddać.</div><div style="text-align: justify;">A potem, kiedy schodziłam ze schodów, wykonałam jeden zdradziecki krok i poszedł mi kręgosłup. Siedzę, chodzę i śpię w pozycji bocznej przechylonej ze znacznym skrętem w prawo. Więc do listy doszła mi jeszcze interwencyjna wizyta u ortopedy.</div><div style="text-align: justify;">Ale przy tym wszystkim jestem gotowa - przecież na ten wyjazd szykuję się już prawie rok.</div>Kasiahttp://www.blogger.com/profile/09120884225816475017noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6692029165588701043.post-43306485347224582522011-06-02T12:15:00.005+02:002011-06-02T12:44:16.082+02:00Fuchsia Dunlop "Płetwa rekina i syczuański pieprz"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://smakpodrozy.blogspot.com/2011/06/fuchsia-dunlop-petwa-rekina-i.html" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjweQxcTXe1OmKWqS6zTCHda0m-XWWkzmcNobtg5QuhMLNt7tF2ipoT8kfw8ub08vKWWCxTYt_wl6jG52A7v4zRoQIh7DtJW7JUgh32VqPu3Njsba4LnGqs_i0PlEZqKbGF3Kf-IREF7Jcn/s320/zdj%25C4%2599cie+%252829%2529.jpg" width="240" /></span></a></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;">Na ile sposobów można pokroić bambusa?</span></div><div class="MsoNormal"><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;">Jeśli myliście, że na trzy (pionowo, poziomo i ukośnie) – jesteście na dobrej drodze. Jeśli pomyśleliście też o posiekaniu, ucieraniu, skrobaniu i żłobieniu – jesteście znawcami. A jeśli pytanie o krojenie bambusa powoduje pojawienie się w waszej głowie kształtów takich, jak plastry, paski, pasemka, słupki, kostki, plasterki wielkości paznokcia, ziarenka ryżu, pasemka, jak srebrne igły, końskie uszy, brwi, ogony feniksa i plastry, jak ozór wołowy – to albo jesteście znawcami kuchni chińskiej, albo już czytaliście „Płetwę rekina i syczuański pieprz” Fuchsii Dunlop.</span></div></div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div class="MsoNormal"><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;"></span></div><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;"><a name='more'></a>Fuchsia Dunlop – brytyjska dziennikarka – do Chin trafiła trochę przypadkiem. Zdecydowała się na naukę języka w latach 90-tych w Chengdu, w czasach, kiedy Chiny nie były jeszcze łatwo dostępne dla ludzi z zachodu. Miała zajmować się sytuacją mniejszości narodowych, ale szybko jej uwagę przyciągnęła syczuańska kuchnia. Zaczęła prowadzić własne badania, kolejne notatniki zapełniać przepisami. W końcu udało jej się zapisać do Syczuańskiej Akademii Gotowania. Tam właśnie przeszła kurs łączenia smaków i krojenia (od tego zależy ostateczny smak potrawy: jak pisze Dunlop, nawet tak banalny składnik, jak wieprzowina można pokazać z wielu stron – zależy czy poda się go jako kruche kosteczki, delikatne plasterki, wijące się pasemka, czy soczystą masę). Szybko stała się specjalistką i zaczęła wydawać książki o regionalnej kuchni Chińskiej (w państwie wielkości Europy kuchnia, zależnie od regionu, jest dość zróżnicowana).</span><br />
<div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br />
</span></div></div><div class="MsoNormal"><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;">Ale „Płetwa rekina i syczuański pieprz” nie jest książką kucharską. Nie jest też tylko książką o jedzeniu. Dunlop pokazuje różnorodność Chin, tradycje i zwyczaje, najdroższe i najdziwniejsze potrawy, swoją fascynację tym krajem, próby przebicia się przez chiński mur zbudowany wieki temu w umysłach Chińczyków. Opisuje, jak z niezdecydowanej osoby, niepewnej tego, co powinna robić w przyszłości – dzięki kuchni chińskiej - zmienia się w pisarkę, która jest w stanie spróbować wszystkiego. Naprawdę wszystkiego.</span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br />
</span></div></div><div class="MsoNormal"><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;">Czytając tą książkę od razu robiłam sobie mapę. W Chinach będę za niecałe dwa miesiące i już wiem, że odwiedzę Yangzou, Fujian i ponownie Syczuan. Muszę odnaleźć te smaki i struktury (bo Chińczycy doceniają również strukturę, np. taki ogórek morski praktycznie nie ma smaku, ale jego mięsista twardość kryje w sobie tajemnicę), o których tak przekonująco pisze Dunlop. Z resztą do chińszczyzny nie trzeba mnie przekonywać. Jestem zagorzałą miłośniczką pierożków gotowanych na parze, szaszłyków w kminku i pieprzu, siekanej wołowiny. A kaczka po pekińsku śni mi się po nocach. Może tym razem odważę się na coś więcej.</span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br />
</span></div></div><div class="MsoNormal"><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;">I zapamiętajcie: dymkę można pokroić (oprócz klasycznych słupków i końskich uszu) na rybie oczy, kwiaty i jedwabne nici.</span></div></div>Kasiahttp://www.blogger.com/profile/09120884225816475017noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6692029165588701043.post-3593630967423439152011-06-01T18:33:00.000+02:002011-06-02T12:43:51.972+02:00za toyotę do ToyotyYarisek sprzedany.<br />
Jadę do Azji.<br />
W Tokio - zrządzeniem losu - zatrzymujemy się u pana Toyoty.Kasiahttp://www.blogger.com/profile/09120884225816475017noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6692029165588701043.post-24888883473849243212011-05-25T09:27:00.009+02:002011-05-31T10:27:20.951+02:00Za Yarisa do Azji<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgpNQIb49P7NhnwX6eJ3v0VBDnHUVuETXquxodfa8r4GH8FyKZeBHocTHQiRwUdG9dTc62P2vEUlnfQAD6KxE71RKEQfsPgrUMGlOmDv3LFFqZMiJ5BzBrTBCnZ__C7YntYAwvQYbD8eE6L/s1600/yaris-5.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgpNQIb49P7NhnwX6eJ3v0VBDnHUVuETXquxodfa8r4GH8FyKZeBHocTHQiRwUdG9dTc62P2vEUlnfQAD6KxE71RKEQfsPgrUMGlOmDv3LFFqZMiJ5BzBrTBCnZ__C7YntYAwvQYbD8eE6L/s320/yaris-5.jpg" width="320" /></span></a></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse; color: #333333; font-size: 13px; line-height: 18px;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;">Sprzedaję mój ukochany samochodzik - Toyotę Yaris, potocznie nazywany Yariskiem. Wiąże się z nim dużo wspomnień - jest moim pierwszym samochodem, a ja jego pierwszą właścicielką. Towarzyszył mi na wakacjach nad morzem, gdzie dopiero lepiej poznawałam mojego przyszłego chłopaka; w wypadach do Pragi Czeskiej na smażony syr z przyjaciółmi z liceum; dojechałam nim do Dubrovnika (już z moim chłopakiem), a jako, że pogoda niedopisywała zawróciłam i pojechała</span></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse; color: #333333; font-size: 13px; line-height: 18px;"><span class="text_exposed_show" style="display: inline;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;">m do Rzymu. </span></span></span></div><br />
<div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse; color: #333333; font-size: 13px; line-height: 18px;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;">Teraz jadę do Azji. Tam samochód mi się nie przyda, ale pieniądze z jego sprzedaży - tak. Uznałam, że to najlepszy sposób na uhonorowanie Yariska, który tak dobrze służył mi przez ostatnie 10 lat. A żeby uhonorować go w pełni - zaczynam od rodzinnej Japonii Yariska.</span></span><br />
<span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse; color: #333333; font-size: 13px; line-height: 18px;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;"></span></span><br />
<span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse; color: #333333; font-size: 13px; line-height: 18px;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;"><a name='more'></a></span></span></div><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse; color: #333333; font-family: 'lucida grande', tahoma, verdana, arial, sans-serif; font-size: 13px; line-height: 18px;"><span class="text_exposed_show" style="display: inline;"><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;">Jeśli szukacie fajnego samochodu, albo wasi przyjaciele/znajomi/</span><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;">współpracownicy/rodzina marzą o fajnym miejskim, ale nadajacym się do jechania w trasę samochodzie - dzwońcie (602720665), lub piszcie (<a href="mailto: smakpodrozy.blog@gmail.com">smakpodrozy.blog@gmail.com</a>).</span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br />
</span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;">A teraz trochę faktów:</span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;">Samochód bardzo dobrze sprawdza się w mieście - jest zwrotny, nieduży i mało pali. Jest bezwypadkowy i jestem jego pierwszą właścicielką. </span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;">Yaris ma benzynowy silnik 1.0 (68 KM) dzięki czemu pali w mieście średnio 6.5 l/ 100 km a w trasie około 5l/100 km. </span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;">Od zakupu w listopadzie 2001 roku był zawsze serwisowany w autoryzowanych punktach Toyoty. Podczas ostatniego przeglądu na nowy został wymieniony alternator. </span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br />
</span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;">Samochód ma kilka otarć i wgnieceń na tylnym zderzaku (co widać na zdjęciach) ale ogólnie jest bardzo zadbany. </span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br />
</span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;">W zestawie:</span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;">• wbudowane radio z magnetofonem,</span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;">• elektrycznie opuszczane szyby, </span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;">• alarm, </span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;">• zamek centralny,</span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;">• immobilizer,</span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;">• 2 poduszki powietrzne,</span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;">• wspomaganie kierownicy,</span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;">• dzielona tylna kanapa,</span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;">• ABS,</span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;">• Zestaw zimowych (używanych) i letnich (nowych – tegorocznych) opon</span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br />
</span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;">Rok produkcji: 2001</span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;">Przebieg: 110 500 km </span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;">Pojemność silnika: 998 cm3</span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;">Moc silnika (KM): 68 </span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;">Skrzynia biegów: Manualna </span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;">Rodzaj paliwa: Benzyna </span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;">Typ: Hatchback </span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;">Liczba drzwi: 5</span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;">Kolor: kaktusowy metallic (jasnozielony - piękny! zmienia kolor zależnie od oświetlenia)</span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br />
</span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;">Będzie świetnie służył każdemu kto dużo jeździ po mieście, ale zdarza mu się wyjechać w weekend na Mazury lub nad morze. Jest też rewelacyjny dla kogoś, kto dopiero zaczyna jeździć. </span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;">Do samochodu jako bonus dodaję zgromadzone w ciągu 10 lat kasety magnetofonowe z muzyką do słuchania podczas jazdy - i na miasto i na trasę.</span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br />
</span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;">Samochód można obejrzeć na terenie Warszawy.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br />
</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;">Cena: 15 000 PLN do negocjacji. </span><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;">Obiecuję, że negocjacje będą łatwe, szybkie i bezbolesne.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br />
</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;">Zapraszam.</span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br />
</span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgm4nEX4bFVZWFiGp4tEJ9QauoPBLVyrCJAoKq2ByEx6KAvQhmiE2obM1Nbq8kghCOFOG73_X_3gWCbhTMThB1aeNSAKh3kbplpPBr84kG_ysC5tzc8lURlQzOhIJvVc3osYe_aaXVwshyphenhyphenp/s1600/yaris-1.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="185" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgm4nEX4bFVZWFiGp4tEJ9QauoPBLVyrCJAoKq2ByEx6KAvQhmiE2obM1Nbq8kghCOFOG73_X_3gWCbhTMThB1aeNSAKh3kbplpPBr84kG_ysC5tzc8lURlQzOhIJvVc3osYe_aaXVwshyphenhyphenp/s320/yaris-1.jpg" width="320" /></a></div><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhtj2WNam6tIwZRtIdVxPz5rEKy5A5BSB3ao8-gLStIpNaCmZ8fUWFC7cOyRFwx5atOMCOHt17iUv4lEKxEhDDQk1XdCJeM3ecOkzfVb7fYxBmyg59seEPNdrkKBmCJe3xGXTdVNrrKnC_M/s1600/yaris-2.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhtj2WNam6tIwZRtIdVxPz5rEKy5A5BSB3ao8-gLStIpNaCmZ8fUWFC7cOyRFwx5atOMCOHt17iUv4lEKxEhDDQk1XdCJeM3ecOkzfVb7fYxBmyg59seEPNdrkKBmCJe3xGXTdVNrrKnC_M/s320/yaris-2.jpg" width="320" /></a></div><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-DcBvT367OLrALGMqcBXkUMkKLvVIiASiDDcUhSrlc26Cb6Y3Am1FYL9S331NrilshLS3VQoXqH3UT-bnUU4CmPySYDQYLmWShHrK2rD9vPSVLO7AmhEHk_jvZo150YQG-XERWObIFmmm/s1600/yaris-4.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-DcBvT367OLrALGMqcBXkUMkKLvVIiASiDDcUhSrlc26Cb6Y3Am1FYL9S331NrilshLS3VQoXqH3UT-bnUU4CmPySYDQYLmWShHrK2rD9vPSVLO7AmhEHk_jvZo150YQG-XERWObIFmmm/s320/yaris-4.jpg" width="277" /></a></div><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhiRNr3UoK30xWee2gnvv-PINrd8Av6X0KnNO0-hkaIkZfm9NGfcfI-Gc155WF84PZA_CivVfA_W1FNzrTTUhNzAxwymO7vK7HRiP3bIEoIY8zKMoFFgFwjuUn6mUNbXn944Ybd_iOy_GIm/s1600/yaris-6.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhiRNr3UoK30xWee2gnvv-PINrd8Av6X0KnNO0-hkaIkZfm9NGfcfI-Gc155WF84PZA_CivVfA_W1FNzrTTUhNzAxwymO7vK7HRiP3bIEoIY8zKMoFFgFwjuUn6mUNbXn944Ybd_iOy_GIm/s320/yaris-6.jpg" width="320" /></a></div><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiuC08Yk5tuwuqizQbfpidMcEHT-wW1YStB0WWAq-bx0bkqn0zXnxLbO-SV4lO7lc1IKrB2mxoU5SuJIaLBYY1AskmMjlPCEmWqupq-zGCXRKuvVt8cqhjHbrcXa73w3suTJ6uuUQv81NgY/s1600/yaris-3.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="217" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiuC08Yk5tuwuqizQbfpidMcEHT-wW1YStB0WWAq-bx0bkqn0zXnxLbO-SV4lO7lc1IKrB2mxoU5SuJIaLBYY1AskmMjlPCEmWqupq-zGCXRKuvVt8cqhjHbrcXa73w3suTJ6uuUQv81NgY/s320/yaris-3.jpg" width="320" /></a><br />
<div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br />
</span></div></span></span>Kasiahttp://www.blogger.com/profile/09120884225816475017noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6692029165588701043.post-88536205220447983442011-05-22T23:09:00.001+02:002011-05-22T23:12:11.176+02:00jadę...<div style="text-align: justify;">...a właściwie lecę. Do Tokio. Dokładnie za miesiąc. Nie wiem, kiedy wrócę, bilet jest w jedną stronę.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Dziś siedzę na Mazurach, słońce miesza się z deszczem, pod oknem przebiegają sarny i ten hałas Tokio, dym kadzideł w Chinach, mgła w Nepalu, smaki Indii, Południowej Azji i może dalej - zapach Australii, to wszystko wydaje się nierealne, nienamacalne, niemożliwe do wydarzenia się. Jakbym tylko śniła o odległych krajach. Ale za 30 dni wsiądę w samolot. I to te Mazury, zielona łąka, przyjaciele wspólnie gotujący obiad staną się snem, a moja rzeczywistość pełna będzie monsunu i sosu sojowego. </div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Jak pisał niezrównany Bouvier, dobry duch tej podróży (podejrzewam, że - choć sama o tym nie wiedziałam - myśl o tej podróży bez żadnych czasowych ograniczeń narodziła się już osiem lat temu, kiedy go pierwszy raz czytałam)</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><i>To nieme wpatrywanie się w atlasy, gdy leżysz na brzuchu na dywanie, między dziesiątym a trzynastym rokiem życia, sprawia, że nagle chcesz rzucić wszystko. Pomyśl o regionach takich jak Banat, wybrzeże Morza Kaspijskiego, Kaszmir, o melodiach, które tam rozbrzmiewają, o spojrzeniach, które napotkasz, o ideach, które tam na ciebie czekają... Kiedy to pragnienie stawia opór głosowi rozsądku, szuka się jakiejś motywacji. I nie można znaleźć nic przekonującego. Bo prawdę mówiąc nie wiadomo, jak nazwać to, co cię wypycha. Coś w tobie rośnie i zrywa tamy, aż któregoś dnia, pełen wątpliwości, odchodzisz na dobre.</i></div><div style="text-align: justify;"><i>Podróż nie potrzebuje uzasadnień. Rychło okazuje się, że jest celem sama w sobie. Sądzisz, że po prostu odbędziesz podróż, lecz niebawem ta podróż zaczyna cię kształcić lub paczyć...</i></div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Nicolas Bouvier "Oswajanie świata"</div>Kasiahttp://www.blogger.com/profile/09120884225816475017noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6692029165588701043.post-50669846938555555292011-05-16T17:02:00.000+02:002011-05-16T17:02:07.841+02:00Siwy znalazł dom<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgdS_oN0CO0TA0suonZJMdilD39LVENrTJIUnEYzKL7ed22feLrJXZO9mjygGNKEjGCAudrpFbY_VAzF5s0JyrOwbvQUUbvDtFjQkCB4xqcV_UppBwMIyMQvAtL1HeYnht4i0DinSpvmQ7j/s1600/zdj%25C4%2599cie+%252827%2529+%25281%2529.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgdS_oN0CO0TA0suonZJMdilD39LVENrTJIUnEYzKL7ed22feLrJXZO9mjygGNKEjGCAudrpFbY_VAzF5s0JyrOwbvQUUbvDtFjQkCB4xqcV_UppBwMIyMQvAtL1HeYnht4i0DinSpvmQ7j/s320/zdj%25C4%2599cie+%252827%2529+%25281%2529.jpg" width="240" /></a></div>Wszystkim tym, którzy pomagali w szukaniu, a przede wszystkim Adamowi i Toni - dziękuję.Kasiahttp://www.blogger.com/profile/09120884225816475017noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6692029165588701043.post-6220049304046794152011-05-11T11:14:00.002+02:002011-06-02T12:30:55.815+02:00Maluch szuka domu<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjP0lyHQxaPGywGExNKi2Ag6BcPUmczdzc5tukfcKt7G6aPMfKtPqor2_JJEtuCuXYeg6M2X2POp8DpREzxnWfWGYjyWvdfXro9uC_446PkbepYtRuK64TxDF1Ltld1nnuhaZLcH_5R69dx/s1600/Maluch.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: justify;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjP0lyHQxaPGywGExNKi2Ag6BcPUmczdzc5tukfcKt7G6aPMfKtPqor2_JJEtuCuXYeg6M2X2POp8DpREzxnWfWGYjyWvdfXro9uC_446PkbepYtRuK64TxDF1Ltld1nnuhaZLcH_5R69dx/s320/Maluch.JPG" width="320" /></a></div><div style="text-align: justify;">W zeszłym tygodniu na Mauzrach znalazłam pieska. Kiedy rano biegałam po prostu wypadł z lasu i zaczął biec ze mną. Dobiegł do domu i został. Próbował się bawić z kotami, mieszkał na zewnątrz i nie chciał nic jeść. Jeździliśmy po okolicznych wioskach, dowiedzieć się, czy ktoś nie zgubił psa (miał przeciwpchelną obrożę), ale jedyne czego się dowiedzieliśmy to to, że w te okolice często przyejżdżają ludzie i porzucają swoje psy.</div><div style="text-align: justify;">Maluch patrzył na nas wiernymi brązowymi oczami, a my postanowiliśmy znaleźć mu fajny dom, gdzie ktoś bedzie go kochał. Sami nie możemy go zatrzymać, bo zaraz wyjeżdżamy na dłużej.</div><div style="text-align: justify;">Weterynarz powiedział, że piesek ma rok, może półtora. Waży 5 kilo, jest zdrowy. Ma dużo energii, uwielbia ludzi, jest bardzo ufny. Chce się bawić, potrzebuje kontaktu, ale jest posłuszny i mądry. Szybko się uczy i ma kochające brązowe oczy.</div><div style="text-align: justify;">Nie jest w ogóle agresywny, próbuje bawić się z moimi kotami, zaczepia inne psy na spacerach merdając ogonkiem. Chce się przywitać z każdą spotkaną osobą.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Szukam dla niego dobrego domu, gdzie ktoś będzie poświęcał mu czas i uwagę. Choć Maluch jest mały ma wielkie serce i bardzo skoczne nogi. Kiedy wraca się do domu z radości skacze pod sufit.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Proszę jeśli chcecie przygarnąć Malucha (to na razie jego robocze imię), albo znacie kogoś kto marzy o psie - może Wasi rodzice, siostry, bracia, dziadkowie, kuzyni, przyjaciele, napiszcie do mnie maila (smakpodrozy.blog@gmail.com). Przywiozę Wam do domu 5 kilo szczęścia.</div>Kasiahttp://www.blogger.com/profile/09120884225816475017noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6692029165588701043.post-45230155611279477912011-05-10T10:34:00.003+02:002011-05-10T22:12:53.291+02:00smažený sýr<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://smakpodrozy.blogspot.com/2011/05/smazeny-sr.html" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgpYMATsbWEb4TYr8Y5Cy2zub40U4lLh6Jj0YCWxtP6txiJhjFU0WBmmuepUGnE0LUAggL3EpxpSRuk7Cb_NI-VxP6KYaa2zBJcyTkYF89LvfxVjfb-TtUDXYi-NROOkckPyE2U6PfNmx9G/s320/zdj%25C4%2599cie+%252820%2529.jpg" width="320" /></span></a></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Do Pragi przyjechaliśmy o 7:33 rano. Już półtorej godziny później staliśmy pod budką na </span><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Václavské náměstí</span><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"> i kupowaliśmy buły z sýrem</span><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"> (12 godzin później też tam byliśmy, stąd wieczorne zdjęcie). Smažený sýr to grubo krojony edam obtoczony w mące, jajku i bułce tartej, usmażony na głębokim oleju, wciśnięty w hamburgerową bułę (bynajmniej nie świeżą) i oblany majonezem. Maksimum kalorii, minimum zdrowia i masa wspomnień. Kolejne osoby, które pojawiały się na naszej wspominkowej wycieczce do Pragi z błyskiem w oku (a może z łezką w oku) wołały "sýr!". Biegliśmy więc po kolejne porcje wspomnień. W czasach licealnych w Pradze byliśmy praktycznie co roku. Zaczęło się od szkolnych wycieczek, potem spędzaliśmy tam wakacje i obchodziliśmy Sylwestry (w tym ten szczególny 1999/2000, kiedy staliśmy na rynku trzymając się za ręce i przez chwilę dając się ponieść panice "co to będzie! co to będzie!"). Praga sama w sobie nie była istotna, istotne było to kto z kim rozmawiał, co chłopaki robili wieczorem, gdzie poszła "fajna grupka", jak kupić pierwszą paczkę papierosów, czy próbować absyntu, kto do kogo się uśmiechnął, kto w kim się podkochuje i kto z kim jest. Typowe licealne sprawy, które są najważniejsze na świecie, a kiedy nie idą po naszej myśli mogą wywołać łzy, smutek, a nawet depresję. Wtedy spotykało się z przyjaciółkami na moście Karola, kupowało wódkę i odważnie zapijało smutki popijając sokiem pomarańczowym samemu będąc trochę zdziwionym, jakiego to szaleństwa właśnie się dopuszcza. Tym bardziej, że wódka była niesmaczna i przez chwilę bałyśmy się, że jest zepsuta a my oślepniemy (ale twardo piłyśmy dalej). Dopiero po jakimś czasie odkryłyśmy, że wódka jest pieprzowa - stąd ten dziwny smak.</span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">A na głód - często przeogromny - zawsze jedliśmy sýr. Rano, wieczorem, w ciągu dnia, 24 godziny na dobę. W tym całym licealnym zgiełku, świecie, gdzie relacyjne konstelacje zmieniały się z dnia na dzień, sýr był łączącą nas stałą.</span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Nadal jest maksymalnie niezdrowy, ale całkiem smaczny. </span></div>Kasiahttp://www.blogger.com/profile/09120884225816475017noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6692029165588701043.post-41078555904757095562011-04-26T11:40:00.004+02:002011-04-26T16:03:19.812+02:00Liban i Syria<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><div style="text-align: justify;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://smakpodrozy.blogspot.com/2011/04/liban-i-syria.html" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2iL7at4GxyRLerx2OZwcsctjqfo0M_EOR5jUW2KlXOZHO9fBVAI0RVuFzrS2xVfsgxqbG3GJK_X1BkMltqdRku2NT-44Q8wyyXINHwVFrexLXcEoQZQTbuQtqHIWpYF5JgIlYZPBVQmnk/s320/Tripoli.jpg" width="213" /></a></div>Znowu kilka zdjęć z wakacji. Tym razem z Libanu i Syrii. Po ostatnich wiadomościach o wybuchu wojny domowej w Syrii patrzę na nie trochę inaczej. Coś czego się dotknęło, co się widziało, gdzie się męczyło, cieszyło, rozmawiało, zwiedzało, poznawało staje się częścią nas. Dlatego dość osobiście traktuję wszystkie doniesienia z Syrii, szukam miejsc, w których byłam, próbuję się skontaktować z ludźmi, których poznałam. Oczywiście ta osobistość nie przekłada się na bardziej konkretne działania. Najpierw tylko liczyłam, że po Tunezji i Egipcie coś się w Syrii zacznie, choć cały czas pamiętałam słowa Rashy poznanej w Mar Musa - "My się za bardzo boimy. Poza tym tak, jak jest - jest dobrze. Gdyby coś się miało wydarzyć nie będziemy walczyć, pochylimy głowy". Ale zaczęli walczyć. Tylko, że niestety pojawia się scenariusz Libii, a nie Egiptu. Co robić? Jednak nie zżyłam się z Syrią na tyle, żeby natychmiast jechać tam z misją humanitarną. Moje zatroskanie to takie bezpieczne zatroskanie z kanapy na Mokotowie. Po prostu dalej będę śledzić informacje przeżywając, że miejsce, które widziałam jest zagrożone.</div><div style="text-align: justify;">A na razie zdjęcia zupełnie niezwiązane z tym, co się teraz w Syrii dzieje.<br />
<a name='more'></a><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPAnDXP7qa1tDJjjthHeM7OdrSVmPXOCixA7n-UcE-Awfz9WEBRpkP362Selqb0WixtJ4GDSIQSKGDWi5v1PmpqwGrSejkyCaC5s4abXIe_dSUd_DI4oMTcjqzZX7i7ocmOUHt8XRS_Zjv/s1600/Aleppo.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="216" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPAnDXP7qa1tDJjjthHeM7OdrSVmPXOCixA7n-UcE-Awfz9WEBRpkP362Selqb0WixtJ4GDSIQSKGDWi5v1PmpqwGrSejkyCaC5s4abXIe_dSUd_DI4oMTcjqzZX7i7ocmOUHt8XRS_Zjv/s320/Aleppo.jpg" width="320" /></a></div><div style="text-align: justify;">Dziedziniec Wielkiego Meczetu w Aleppo. Meczety to nie tylko miejsca modlitwy, ale też spotkań, dyskusji i popołudniowych drzemek.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhhwlWzASKXGyc0SZER8KsHnER9IU7OeBMigAzlXjfC-AEECIKGczHRuy6fnzRJBTI1Cq-w7zwIk5ulVjMdjzn5DHVvw1THzPzE7JdXHnhhmNEV5Nq85t76T-DNjgj-OYbYJPGKXQKzVMX_/s1600/Bchare.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhhwlWzASKXGyc0SZER8KsHnER9IU7OeBMigAzlXjfC-AEECIKGczHRuy6fnzRJBTI1Cq-w7zwIk5ulVjMdjzn5DHVvw1THzPzE7JdXHnhhmNEV5Nq85t76T-DNjgj-OYbYJPGKXQKzVMX_/s320/Bchare.jpg" width="320" /></a></div><div style="text-align: justify;">Recycling totalny. Nic się nie marnuje.</div><div style="text-align: justify;">Bcharre, Liban.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgXF_Gdv84XH88ZOjeZsbWUya3OF3j07znkS-IVQcmpxCacTQHSa6bix41tJ4uB_zBS07vNGYgo3SedJI-NyPd4oJFzpGJ8MaPzWJgTIstTMk3yzZjfktUFbGzQQLzJ0cM_k3RvEtCypmpa/s1600/Byblos.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="234" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgXF_Gdv84XH88ZOjeZsbWUya3OF3j07znkS-IVQcmpxCacTQHSa6bix41tJ4uB_zBS07vNGYgo3SedJI-NyPd4oJFzpGJ8MaPzWJgTIstTMk3yzZjfktUFbGzQQLzJ0cM_k3RvEtCypmpa/s320/Byblos.jpg" width="320" /></a></div><div style="text-align: justify;">Płaszczka sprzed 100 milionów lat. W Byblos, w Libanie, jedna rodzina odnalazła złoża piaskowca z zachowanymi skamielinami. Największe i najbardziej niezwykłe można podziwiać w muzeum/sklepiku braci Abi Saad. W Kolekcji jest płaszczka, ośmiornica, rekin, duża ryba połykająca mniejszą rybę, tysiące krewetek i rozgwiazd. A te mniejsze i bardziej popularne można kupić już za 5 USD. Ja sobie przywiozłam sardynkę. </div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinkS0LUSB8GKYqPonE-wPkzQpqMS8m4yF9Lzi7Tm9AHDollr72sppC5QsqWNqsDChLd45mHCM_Nn9N6wBYrY_OuaplLRoJqHt-UxYvgg1txsl1KL_x4L9rXLT69-gi_RtomMKSFoXf6c9b/s1600/Byblos+%25282%2529.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinkS0LUSB8GKYqPonE-wPkzQpqMS8m4yF9Lzi7Tm9AHDollr72sppC5QsqWNqsDChLd45mHCM_Nn9N6wBYrY_OuaplLRoJqHt-UxYvgg1txsl1KL_x4L9rXLT69-gi_RtomMKSFoXf6c9b/s320/Byblos+%25282%2529.jpg" width="320" /></a></div> I śniadanie w Byblos. Świeży ser z ziołami, gorące pity i dżem z fig.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhb6kTZ7Vg2bv_1ltcLxIxUDiBi-kFRYGQjlMlE8u8gX_D_vOFdvSxToUQK1CnFu5ZyIgXGExQQYN_X-cyTHYssOtK-IGY3twXlYRqGxkqqUYTBGDtOYYUZG7shibjl9upOvGbaPAf_pGSp/s1600/Damaszek.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhb6kTZ7Vg2bv_1ltcLxIxUDiBi-kFRYGQjlMlE8u8gX_D_vOFdvSxToUQK1CnFu5ZyIgXGExQQYN_X-cyTHYssOtK-IGY3twXlYRqGxkqqUYTBGDtOYYUZG7shibjl9upOvGbaPAf_pGSp/s320/Damaszek.jpg" width="213" /></a></div>Dziedziniec Pałacu Azima w Damaszku. Lustra, marmurowe pasy, kolumny, fontanny, dużo roślin - to typowe dla większości syryjskich pałaców, które oglądałam. Wewnętrzne dziedzińce pałaców to ciche oazy, w których szemrze woda, a eleganckie kolumnady dają trochę cienia w skwarne dni.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiokW3J2nL2w5_n805VKKxWw7eeD6UXQWlifkmRl9O9Hngp16K-5_XCruU06DrSeAtnCCl0PbQEyVgxUxbt5nCqMudSP-d1KJcmmjT4oEw0MgltbKgtfwqtd12kiJ156U9TXhvL8rrr3t6J/s1600/Aleppo2.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiokW3J2nL2w5_n805VKKxWw7eeD6UXQWlifkmRl9O9Hngp16K-5_XCruU06DrSeAtnCCl0PbQEyVgxUxbt5nCqMudSP-d1KJcmmjT4oEw0MgltbKgtfwqtd12kiJ156U9TXhvL8rrr3t6J/s320/Aleppo2.jpg" width="213" /></a></div>I obowiązkowy strój dla kobiet w Wielkim Meczecie w Aleppo.Kasiahttp://www.blogger.com/profile/09120884225816475017noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6692029165588701043.post-43321335534007129862011-04-19T16:47:00.001+02:002011-04-19T16:47:39.807+02:00Bath<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://smakpodrozy.blogspot.com/2011/04/bath.html" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEifVqi6CI3EoYmcR2MO6TpiC1reh4Y2YkrwbqH8Yq4lkKObpt2Ra-4ymzSXuWWsXNOtmsjMIruhwIwnLNbMrLKxLtNJqrbM0wEjs7F9YtpOQkqHwjFEAX5K5wTM_b3wDq58UEuYi3-YEv8F/s320/bath-3.jpg" width="320" /></a></div><div style="text-align: justify;"><a href="http://wyborcza.pl/1,90889,9430398,Wielka_Brytania__Po_zdrowie_do_Bath.html" target="blank"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Po zdrowie do Bath</span></a><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">.</span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">W przeciwieństwie do Anny Eliot, bohaterki "Perswazji" Jane Austen, która "gdy dojrzała mgliste zarysy wielkich budynków mokrych od deszczu - nie miała wcale ochoty oglądać ich bliżej", ja zbliżałam się do Bath z bijącym sercem. Pierwszy raz usłyszałam o tym wyjątkowym mieście dwa lata temu. Są tu jedyne gorące źródła w całej Wielkiej Brytanii, zachowało urok XVIII-wiecznego uzdrowiska, jest wpisane na listę UNESCO. No i mieszkała tu Jane Austen, a Bath pojawia się niemal w każdej jej książce.</span><span class="Apple-style-span" style="font-family: Georgia, sans-serif; font-size: 12px;"><span style="margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; padding-bottom: 0px; padding-left: 0px; padding-right: 0px; padding-top: 0px; text-align: left;"><br />
</span></span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Tekst o Bath z sobotniej<i> Turystyki. </i></span></div>Kasiahttp://www.blogger.com/profile/09120884225816475017noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6692029165588701043.post-83633393732862270002011-04-18T13:23:00.003+02:002011-04-18T15:35:11.407+02:00wakacje<div style="text-align: justify;">Zrobiłam sobie urlop.</div><div><div style="text-align: justify;">Od wstawania o 6:30.</div></div><div><div style="text-align: justify;">Od pisania.</div></div><div><div style="text-align: justify;">Od załatwiania tego tysiąca rzeczy, które muszą być załatwione - tu i teraz. Natychmiast.</div></div><div><div style="text-align: justify;">Okazało się, że nie muszą. Świat się nie zawalił przez ostatni tydzień. </div></div><div><div style="text-align: justify;">Zostałam w Warszawie, wiedząc, że jeśli gdzieś wyjadę to zaraz zamienię się w <i>reporterkę</i> biegającą z aparatem zawieszonym na szyi, torbą z obiektywami na zmianę ciążącą na ramieniu i notesem w jednej ręce a długopisem w drugiej. Kiedy przyjaciele będą spacerować leniwie nad rzeką, albo po rynku miasta, ja będę biegać pstrykając zdjęcia i szukając najlepszego ujęcia na okładkę. Kiedy będą rozmawiać podczas jedzenia, ja będę zapisywać, co ile kosztuje i jak smakuje. Kiedy oni będą leżeć na plaży, na trawie, albo siedzieć w kafejce, ja będę leżeć/siedzieć razem z nimi, ale w głowie będą obmyślała konstrukcję tekstu, plan, wątek przewodni.</div><a name='more'></a></div><div><div style="text-align: justify;">Od tego też chciałam odpocząć. </div></div><div><div style="text-align: justify;">Jak się okazało odpoczywać wcale nie jest łatwo. Szczególnie wtedy, kiedy jest się swoim własnym szefem i skoro samemu sobie wyznaczyło się urlop można go przecież samemu odwołać. Szczególnie wtedy, kiedy nagle pojawia się tekst do napisania na za dwa dni, który zamiast pięciu godzin, które na niego zaplanowałam, zajmuje dziesięć. Szczególnie wtedy, kiedy nagle okazuje się, że czuję presję, żeby odpoczywać i zamiast robić to, co chcę - robię to, co myślę, że powinno się robić na wakacjach. W piątek miałam dość. Szczególnie po tym, jak leżałam na łóżku gapiąc się w sufit i umierałam podejmując decyzję: joga czy bieganie? Joga, czy bieganie? Joga, czy bieganie? A może basen? aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa. </div></div><div><div style="text-align: justify;">Przerwałam więc wakacje i już bez żadnej presji miałam fantastyczny weekend (pierwszy wolny od nie pamiętam już kiedy). A teraz do pracy.</div><div style="text-align: justify;">Pomysł na następne wakacje jest taki: krótsze (tak z jeden dzień), ale częstsze. W końcu jestem swoim własnym szefem. </div></div><div><div style="text-align: justify;"><br />
</div></div><div><div style="text-align: justify;">Swoją drogą, jak to jest, że nie potrafimy odpoczywać? Przecież to takie przyjemne.</div></div>Kasiahttp://www.blogger.com/profile/09120884225816475017noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6692029165588701043.post-24717574504023821942011-04-08T11:06:00.003+02:002011-04-08T11:08:20.320+02:00kuchnia izraelsko-arabska<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://smakpodrozy.blogspot.com/2011/04/kuchnia-izraelsko-arabska.html" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: justify;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLSecBxPU7DaMzi528yHWZdidhUHFfmtn3rS1uvQjlB66I18UqGiXEqhMEmYKlb-_OlQr7M6b0VmufWmuqhCjGWVg1zEFtVEY3gru4gMjZ4ruJrUpqJzrd8llJwgVci1Dirnh_sgffsQkO/s320/hummus+na+ostro+w+Bejrucie.jpg" width="320" /></a></div><div style="text-align: justify;"><a href="http://www.peron4.pl/kuchnia-izraelsko-arabska-pojednanie-przez-gotowanie/" target="blank">Pojednanie przez gotowanie?</a></div><div style="text-align: justify;">Konflikt izraelsko-palestyński ma wielorakie podłoże. Etniczne, religijne, terytorialne. Jest jednak jedna płaszczyzna, która zdaje się bardziej łączyć niż dzielić. Czy kuchnia naprawdę (z)łagodzi obyczaje?</div><div style="text-align: justify;">Tekst ukazał się na portalu podróżniczym <a href="http://www.peron4.pl/" target="blank">Peron4</a>.</div>Kasiahttp://www.blogger.com/profile/09120884225816475017noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6692029165588701043.post-74743056016158599042011-04-06T10:04:00.003+02:002011-04-06T10:43:02.299+02:00jeśli macie jakieś pytania...<div style="text-align: justify;">Przeglądałam jakie słowa kluczowe kierują na smakpodrozy. Sporo w nich pytań, np. "czy w Izraelu można nosić spodnie?" (można, ale raczej nie w bardzo ortodoksyjnych miejscach takich, jak Mea Sharim w Jerozolimie), "albo, "jak zachować się przy ścianie płaczu?" (przede wszystkim nie wchodzić do części przeznaczonej dla przeciwnej płci - panie na prawo, panowie na lewo - a dalej, jak w każdym religijnym miejscu: z szacunkiem. Modlący się Żydzi nie odwracają się plecami do ściany płaczu - miejsce do modlitwy opuszczają wychodząc tyłem. Ja raz szłam tyłem, raz odwróciłam się i wyszłam "normalnie" - dopóki nie biegam, nie krzyczę (choć w Jerozolimie akurat krzyczący ludzie zdarzają się często - dotknięci jerozolimską gorączką wierzą, że są mesjaszami - nikt na nich nie zwraca uwagi) i nie przeszkadzam wszystkim na około nikt nie ma do mnie pretensji).<br />
Jeśli macie jakieś pytania dotyczące podróżowania i konkretnych miejsc, w których byłam (albo przepisów) to pytajcie (w mailu, albo w komentarzach). W miarę wiedzy i możliwości postaram się odpowiedzieć.</div>Kasiahttp://www.blogger.com/profile/09120884225816475017noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6692029165588701043.post-35726282810586263132011-03-28T14:33:00.002+02:002011-03-29T10:07:22.183+02:00Izrael<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://smakpodrozy.blogspot.com/2011/03/izrael.html" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: justify;"><img border="0" height="243" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKv0LGVhPEIcarnxNYEPghlK76BQSJzb4amUdVk14j93KOTnQiJabtG6_CaUmWjSEwBeFTxM_U_UelC767MI7zcqK58T2iUGZPULGYnafIzbG8-rqmiTemEijF1apeeapqrqcXPhWdy3sf/s320/ravioli-9+-+Copy.jpg" width="320" /></a></div><div style="text-align: justify;">Zdjęcia z grudniowego wyjazdu do Izraela. </div><div style="text-align: justify;">Tutaj ściana płaczu w piątek wieczorem, a więc zaraz po rozpoczęciu szabatu.</div><a name='more'></a><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhtqZrdGQz5C_vOcJ6uzc9kSPheiZ-KLofuavJJKhRfPrgl2-7kzHQVfeqXxJdmN0AxdkKQem5kfaDwvRQ_iOWENDhZbz3p9sZOwLG-rhUBl_EhvxZgIfA9VPZl_f0XoP5i4WApT_tVkNJe/s1600/ravioli-2+-+Copy.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: justify;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhtqZrdGQz5C_vOcJ6uzc9kSPheiZ-KLofuavJJKhRfPrgl2-7kzHQVfeqXxJdmN0AxdkKQem5kfaDwvRQ_iOWENDhZbz3p9sZOwLG-rhUBl_EhvxZgIfA9VPZl_f0XoP5i4WApT_tVkNJe/s320/ravioli-2+-+Copy.jpg" width="213" /></a></div><div style="text-align: justify;">A to mój pierwszy wieczór na jerozolimskim starym mieście. Po różnych przygodach w Syrii bałam się wejść w nocy (to znaczy po ciemku, po 19) na stare miasto. Trzy razy przechodziłam przez bramę i trzy razy zawracałam. Raz próbowałam iść za jakimiś turystami, ale weszli do restauracji, a ja chciałam dojść pod Ścianę Płaczu, wróciłam po własnych śladach. Aż w końcu, przekonując siebie, że to przecież śmieszne zachowanie, weszłam, przeszłam i doszłam. Irracjonalny posyryjski lęk został pokonany, a ja już praktycznie każdy wieczór spędzałam na starówce.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhkpqW0gx8XIfkk05BY97_frgO8idHAT2c1gBTGRDvcJ3lKTYgpt5QvbAacs92VSdb0_y39x32XlcifSZ5bRfg5Ap1wyvg89zck9xDeNq7EfJDf2A-aoOsnXSEZCb9L7bOPHilNUHDYkqfl/s1600/ravioli-8+-+Copy.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: justify;"><img border="0" height="231" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhkpqW0gx8XIfkk05BY97_frgO8idHAT2c1gBTGRDvcJ3lKTYgpt5QvbAacs92VSdb0_y39x32XlcifSZ5bRfg5Ap1wyvg89zck9xDeNq7EfJDf2A-aoOsnXSEZCb9L7bOPHilNUHDYkqfl/s320/ravioli-8+-+Copy.jpg" width="320" /></a></div><div style="text-align: justify;">Próba pstryknięcia zdjęcia przez płot. Kobiety nie mają prawa wstępu do męskiej części Ściany Płaczu.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiCXsqWKInzCzhOjbx3FDgkzM9pz15d_QCLM_aeT9jKVt3_w_wEkC6-yqUfK3E7Xm83GwQfSVoe1kGNfX33i8PucLakgY8iNimIFe9iiKPOprnuv6Bo_6jSeWCuqTohG5XqDSGM_rcvNPH0/s1600/ravioli-6+-+Copy.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: justify;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiCXsqWKInzCzhOjbx3FDgkzM9pz15d_QCLM_aeT9jKVt3_w_wEkC6-yqUfK3E7Xm83GwQfSVoe1kGNfX33i8PucLakgY8iNimIFe9iiKPOprnuv6Bo_6jSeWCuqTohG5XqDSGM_rcvNPH0/s320/ravioli-6+-+Copy.jpg" width="213" /></a></div><div style="text-align: justify;">A to dzielnica żydowska na Starym Mieście za dnia. Na ścianie wisi przyczepiona karteczka "think rain". W Izraelu panowały wtedy susze, rabini spotykali się wieczorem na modlitwy o deszcz. Niestety nic to nie pomogło i jeszcze podczas mojego pobytu na wzgórzach Karmelu rozszalał się ogień.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXg2l50qfe2U8trvvPrxXU5-MtLHWuLTRcPqOoNCij0Nbn_Tm3E91eJ1Mfs8X-pnUgjhi24fCWPkBBDdWceMNU4W5GleXL0dbHayl5QHHbxy8dsMVBfsdR2XtCh9R5e8nE8DNfjGIPDcsz/s1600/ravioli-5+-+Copy.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: justify;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXg2l50qfe2U8trvvPrxXU5-MtLHWuLTRcPqOoNCij0Nbn_Tm3E91eJ1Mfs8X-pnUgjhi24fCWPkBBDdWceMNU4W5GleXL0dbHayl5QHHbxy8dsMVBfsdR2XtCh9R5e8nE8DNfjGIPDcsz/s320/ravioli-5+-+Copy.jpg" width="213" /></a></div><div style="text-align: justify;">Znowu stare miasto za dnia - jedne z licznych schodów prowadzących pod Ścianę Płaczu.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjUqxlJfy4lqmbt4Lr7V0B001lbZE_Zd8qQ6B4bmHWTYceS417SP8gdp4m24e3ARj4yWtLNjxTnNkoDU0flp1W62WGrBBARkb6zzxPJaC44oAa1ySXdaC8qT8T3teRbNA0m5W9BLEYOkkCq/s1600/ravioli-7+-+Copy.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: justify;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjUqxlJfy4lqmbt4Lr7V0B001lbZE_Zd8qQ6B4bmHWTYceS417SP8gdp4m24e3ARj4yWtLNjxTnNkoDU0flp1W62WGrBBARkb6zzxPJaC44oAa1ySXdaC8qT8T3teRbNA0m5W9BLEYOkkCq/s320/ravioli-7+-+Copy.jpg" width="213" /></a></div><div style="text-align: justify;">Stare Miasto w Jerozolimie to nie tylko żydowska część. Jest jeszcze część chrześcijańska i muzułmańska. Tutaj wnętrze Bazyliki Grobu Pańskiego i świeczki na ścianie kaplicy wybudowanej nad grobem (można wejść do środka i zobaczyć miejsce, w którym leżał Chrystus - pop pogania i pośpiesza, zabrania klękać, całować, modlić się, wszystko ma się odbyć sprawnie i szybko, czego nie rozumieją - trudno im się dziwić - prawosławne babcie. Ale nie protestują - słowo popa jest tu najważniejsze, szybko robią znak krzyża, niektóre jednak padają na kolana, pop je podnosi i wyrzuca z kaplicy, żeby zrobić miejsce dla kolejnych wiernych).</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiaWVKCPl0Dh1gdD-z9KmaAcCrqtg0ToA9C03ju6KKZ1FWiS_sz8Ah8kNFlhi6z1mWqopnj2miNbzpVaeMXu8ZG4uL1XU5W6PZlfcvIbfC0MSHGXkDQ18MbgaguaClDPnlwcgGzRrroazP4/s1600/ravioli-4+-+Copy.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: justify;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiaWVKCPl0Dh1gdD-z9KmaAcCrqtg0ToA9C03ju6KKZ1FWiS_sz8Ah8kNFlhi6z1mWqopnj2miNbzpVaeMXu8ZG4uL1XU5W6PZlfcvIbfC0MSHGXkDQ18MbgaguaClDPnlwcgGzRrroazP4/s320/ravioli-4+-+Copy.jpg" width="320" /></a></div><div style="text-align: justify;">Ortodoksyjny samochód.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEju5g9Wym7PN9qjC-UxVTO1_n0S1rU-Pt1QfooLHpCr3eUvIptW6cesrR1yM6-kJ19APTWEIBLutCQCGes7oR78QdNqWPJuUNd60UzYPWf2yfxTtLROvvGhR3UdQu9x1Fpmqay3NY7LsoYw/s1600/ravioli-3+-+Copy.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: justify;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEju5g9Wym7PN9qjC-UxVTO1_n0S1rU-Pt1QfooLHpCr3eUvIptW6cesrR1yM6-kJ19APTWEIBLutCQCGes7oR78QdNqWPJuUNd60UzYPWf2yfxTtLROvvGhR3UdQu9x1Fpmqay3NY7LsoYw/s320/ravioli-3+-+Copy.jpg" width="320" /></a></div><div style="text-align: justify;">Tego typu hasła wiszą w całej dzielnicy Mea Sharim - bardzo ortodoksyjnej dzielnicy Jerozolimy (w szabat nie wolno po niej jeździć samochodem, kobietom nie wolno nosić spodni, a mężczyźni wyglądają, jakby żywcem wyjęci z rycin z XIX-wiecznej Polski). Ortodoksyjni Żydzi uważają, że państwo Izrael nie powinno istnieć, bo Izrael mógł dać Żydom tylko Bóg, a nie międzynarodowe umowy.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHh1Qn3VDEKrb1s8zApu2TAMPu7AYcE4UgtgocNyBqnVXlvKZ21dTG1wd4LhpiKUfGqIttTuceCEfW7HSOEXuGeMLvm2pxodd123I5Z-EBLWmeSdx23xt_PXDJlE38MQrsZgMKQo-LtUEp/s1600/ravioli-14+-+Copy.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: justify;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHh1Qn3VDEKrb1s8zApu2TAMPu7AYcE4UgtgocNyBqnVXlvKZ21dTG1wd4LhpiKUfGqIttTuceCEfW7HSOEXuGeMLvm2pxodd123I5Z-EBLWmeSdx23xt_PXDJlE38MQrsZgMKQo-LtUEp/s320/ravioli-14+-+Copy.jpg" width="213" /></a></div><div style="text-align: justify;">Dziewczynki patrzące na chanukową zabawę na placu na starym mieście. Akordeon, obój, bębenek i grupa tańczących w kole ludzi - Chanuka to chyba najradośniejsze (obok Purim) święto żydowskie.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhX92JiHoYqOsgLq28AkLL71SOa1k0Imw7bz9s55XRbMignSo6aDsJjUMtlZs3222hxXRLV15mbnEbq69CQMkLmAbjE3XGemuQ2P7UuTYA5HQfNZgKuQ7ibwSL3IAfTM8Eoqjke4ZJFnBCS/s1600/ravioli+-+Copy.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: justify;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhX92JiHoYqOsgLq28AkLL71SOa1k0Imw7bz9s55XRbMignSo6aDsJjUMtlZs3222hxXRLV15mbnEbq69CQMkLmAbjE3XGemuQ2P7UuTYA5HQfNZgKuQ7ibwSL3IAfTM8Eoqjke4ZJFnBCS/s320/ravioli+-+Copy.jpg" width="320" /></a></div><div style="text-align: justify;">Palestyńskie dziewczynki w meczecie Abrahama w Hebronie. Miejsce to uważane jest za miejsce pochówku Abrahama i Sary, Izaaka i Rebeki, Jakuba i Lei - dlatego jest święte i dla judaizmu i dla chrześcijaństwa i dla islamu.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEikmehc8y9Qq4OvrT8splqFgi3qpzWKHfBwP-yu2GT6DPUZx8w1AMkTy01mPmYRXTvxnhs27DbvqcP1SaYHKx4W7bccR7Gw2JcyIZEB-08EmVSCtQfygHkeGFfA2t1xD9krETLrXi9pKYaf/s1600/ravioli-12+-+Copy.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: justify;"><img border="0" height="212" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEikmehc8y9Qq4OvrT8splqFgi3qpzWKHfBwP-yu2GT6DPUZx8w1AMkTy01mPmYRXTvxnhs27DbvqcP1SaYHKx4W7bccR7Gw2JcyIZEB-08EmVSCtQfygHkeGFfA2t1xD9krETLrXi9pKYaf/s320/ravioli-12+-+Copy.jpg" width="320" /></a></div><div style="text-align: justify;">Morze Martwe. Zamiast piasku na plaży - sól.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqwHqrnz5Qq2hfcWI-5lwGchfeeJtAxLxkGk0EkzfrpqRr8Kgz7hVszC8vS_gbfzzDXQ-CYOis9s_giUB7yOs2ypTtEfu0xMe1ckejo-FdyycGK81ZYt-HiPXuUWIXalY1EW65b5hbwa9_/s1600/ravioli-13+-+Copy.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: justify;"><img border="0" height="193" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqwHqrnz5Qq2hfcWI-5lwGchfeeJtAxLxkGk0EkzfrpqRr8Kgz7hVszC8vS_gbfzzDXQ-CYOis9s_giUB7yOs2ypTtEfu0xMe1ckejo-FdyycGK81ZYt-HiPXuUWIXalY1EW65b5hbwa9_/s320/ravioli-13+-+Copy.jpg" width="320" /></a></div><div style="text-align: justify;">Efekty pozostawienia roweru nad Morzem Martwym.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcxiGkyI9JYUJEINRFrZlFQ2Yl7XawtRb4VLCLvAG6gBeG8MiKS6RrAPv_Y2zTxdDfyrm6Qjjvdz8sTOLO31CYoxj0DaQisZQXxtOme2J84c7TQZADfHTYqz8qWRKvl4bt09umoMS4V-jZ/s1600/ravioli-10+-+Copy.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: justify;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcxiGkyI9JYUJEINRFrZlFQ2Yl7XawtRb4VLCLvAG6gBeG8MiKS6RrAPv_Y2zTxdDfyrm6Qjjvdz8sTOLO31CYoxj0DaQisZQXxtOme2J84c7TQZADfHTYqz8qWRKvl4bt09umoMS4V-jZ/s320/ravioli-10+-+Copy.jpg" width="320" /></a></div><div style="text-align: justify;">Koty czekające przed muzeum Tel Avivu (patrzyłam na nie kilkanaście minut, im bliżej było 19 tym bardziej się niecierpliwiły. Okazało się, że czekają na pracownicę muzeum, która wyszła punkt siódma z kocim jedzeniem).</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg75-Y980ZBdDsb0POVhU54FmPQ065E8YSrnwqNl3gjnVt_dFAkDKwhkCCvPXOVsVMaAs3hhHTA42cY1-Nko575A_RuEldWHZLZGnYxI_a7rq7ASFZtkbjiLOZ1ab6uBBljzQIaBc0PXbfK/s1600/ravioli-11+-+Copy.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: justify;"><img border="0" height="195" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg75-Y980ZBdDsb0POVhU54FmPQ065E8YSrnwqNl3gjnVt_dFAkDKwhkCCvPXOVsVMaAs3hhHTA42cY1-Nko575A_RuEldWHZLZGnYxI_a7rq7ASFZtkbjiLOZ1ab6uBBljzQIaBc0PXbfK/s320/ravioli-11+-+Copy.jpg" width="320" /></a></div><div style="text-align: justify;">Moje ulubione zdjęcie z Izraela. Plaża w Tel Avivie i ortodoksyjna rodzina ciesząca się na widok morza.</div>Kasiahttp://www.blogger.com/profile/09120884225816475017noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6692029165588701043.post-1210965733137176592011-03-22T12:15:00.001+01:002011-03-22T12:15:56.694+01:00Jarosław Kret "Moje Indie"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://smakpodrozy.blogspot.com/2011/03/jarosaw-kret-moje-indie.html" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: justify;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgWIqgE46UHucphvg9yB069TEDiEA1PYHMkPO7HQgdln-uvAV2SyX8ENpVF5lmr4GyAX-8aHIh3uZgCIYctdddxRSTt78JF75bgUAESG6rk-iIvUlLZvE6VKRbU84XGb9RzwdfwNrR7-FeK/s320/_MG_0492.JPG" width="229" /></a></div><div style="text-align: justify;">Boli mnie ta książka.</div><div style="text-align: justify;">Tym bardziej, że mogła być całkiem ciekawa (i miejscami jest), bo autor spędził w Indiach dużo czasu wśród hinduskich przyjaciół. Mieszkał u nich w domu, poznawał ich zwyczaje i codzienność. O wszystkie niezrozumiałe zachowania mógł po prostu zapytać i dowiedzieć się czegoś z pierwszej ręki, a nie z przewodnika po Indiach, albo od przewodnika, który opowiada niestworzone historie, żeby zadowolić ciekawość turystów, a Indiom nadać jeszcze więcej niezwykłości.</div><div style="text-align: justify;">To czemu boli? Bo to stracona szansa na dobrą książkę. Przeczytałam ją całą choć tysiąc razy chciałam rzucić nią o ścianę i nigdy więcej nie podnieść (pierwszą część planu wykonywałam, drugiej już nie - zawsze podnosiłam, żeby doczytać i zrozumieć, co mnie tak denerwuje). Mój egzemplarz cały jest popisany, pomazany i podziurawiony (przydaje się lektura z mocno naostrzonym ołówkiem w ręku). Ale do rzeczy.<br />
<a name='more'></a></div><div style="text-align: justify;">Po pierwsze denerwuje mnie to, że książka wygląda tak, jakby ani autor, ani redaktor nie przeczytali jej przed drukiem. Pojawiają się nieustanne powtórzenia, i to nie tylko w warstwie słownej, ale też w opisie akcji. Te same historie są opowiadane po dwa razy na przestrzeni dziesięciu stron. Historie te też są często za długie, nużące, brakuje im tempa (opowieść o obchodach święta Holi - która przecież mogłaby być naprawdę interesująca - cały czas zaczyna się i zaczyna i zaczyna i zaczyna i zaczyna, prawie co akapit pada zdanie, że "zabawa się rozkręca" a potem nagle znienacka się kończy). Wykreślenie 40% zdań dobrze by tej książce zrobiło. A z drugiej strony, kiedy autor pisze, jak to cudownie dyskutuje mu się z przyjaciółmi o "sztuce, filozofii, poezji, muzyce, teatrze, kinie, życiu" to nie pokazuje tych dyskusji. Możemy dowiedzieć się, że autor jest fajny, ale w jaki sposób - to już nie zostało pokazane. "Jak zwykle dyskutujemy o sztuce. Sztuce Indii oczywiście. Zagłębieni w tej intelektualnej biesiadzie oderwaliśmy się zupełnie od rzeczywistości".</div><div style="text-align: justify;">Z tą fajnością autora też mam problem. Nie podobają mi się próby urozmaicenia tekstu śmiesznymi wtrętami typu "Myśleli, że poradzą sobie z dość potężnym chłopem, którego przodkowie przecie pod Grunwaldem Niemca pokonali?". Grunwald, Niemcy i przodkowie pojawiają się niestety nie raz. Nie podoba mi się też nieustanne pisanie o sobie, ja, ja, ja. Ja jestem fajny, bo szanuję wasze tradycje i jem rękoma. Ja jestem jeszcze fajniejszy, bo nosze tradycyjne stroje (o nie, nie dlatego, że chcę się przypodobać, tylko dlatego, że są taaaaaaaaaaakie wygodne). Ja jestem jeszcze, jeszcze fajniejszy, bo nie poddaję się histerii i zęby myję wodą z kranu, w której może i jest ameba, ale ja żadnej nie złapałem (ja też nie złapałam, ale po dwóch miesiącach miałam trzy dziury w zębach). Nie chodzi o to, że te rzeczy nie są fajne ale o nutkę wyższości, którą (może niesłusznie) wyczuwam w tym tekście. A stwierdzenie "wszystko dzieje się tak samo jak u nas, w Polsce" przy opisie codziennego życia hinduskiej rodziny, u której Jarosław Kret mieszkał (śmieciarz wchodzący do domu, żeby wynieść pełne worki, sprzątaczka do mycia naczyń i gotowania, sprzedawca warzyw podchodzący pod drzwi, żeby przynieść zamówienie zrobione poprzedniego dnia, chłopak, co rano myjący samochód pana domu na błysk - doprawdy, wszystko, jak w Polsce) jest - moim zdaniem - nie na miejscu.</div><div style="text-align: justify;">Dużo tu jest pustych słów, które niewiele znaczą, są tylko zapisem, a nie obrazem. Dużo też tanich chwytów w stylu "świat nauczył mnie jednego - wszystko wszędzie płynie własnym rytmem. Obok bogatych są biedni, obok pięknych brzydcy, obok chorych zdrowi, obok szarych kolorowi. Tak jest, tak było i tak będzie. To już wiedziałem. Nie miałem jednak pojęcia, że wiedzą to Indie". Kilka innych krajów też to wie, i to, że na świecie jest pełno kontrastów nie jest wielkim odkryciem. Wystarczy przejść się po ulicach Warszawy. Tu też są biedni i bogaci, szarzy i kolorowi.</div><div style="text-align: justify;">A poza tym to Kret znalazł ciekawe tematy - o Hidźra, czyli kaście eunuchów i transwestytów, o sposobach przemieszczania się w Indiach, o świątecznych tradycjach i o świętych krowach. W częściach, gdzie skupiał się na Indiach, a nie na sobie, mam znacznie mniej skreśleń, podkreśleń, wykrzykników i dziur od ołówka. To są naprawdę interesujące rzeczy, szkoda, że podane w mało strawny sposób.<br />
Plusem jest to, że książkę czyta się w miarę szybko.</div>Kasiahttp://www.blogger.com/profile/09120884225816475017noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6692029165588701043.post-54463205147310634462011-03-15T12:01:00.004+01:002011-03-15T22:31:41.081+01:00Izrael. Tel Aviv<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://smakpodrozy.blogspot.com/2011/03/izrael-tel-aviv.html" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiff5uNfQa3XuD0B9z_VEvC3DhDmstlrjaBpXex2p1ILKOfR6FG5kekgCeUzuAIM3kNYcEl5m3lqusH9RH-LlKT38ahH7BCXfl6TpEjb0dRixbsMsrxgH7FAInAKE0wcBRAlAOysSVyj8G3/s320/widok+z+Jafy+na+Tel+Aviv.jpg" width="320" /></a></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="color: #666666;"><a href="http://turystyka.gazeta.pl/Turystyka/1,81960,9239290,Izrael__Tel_Awiw___chwila_wytchnienia.html" target="blank"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Chwila wytchnienia.</span></a></span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="color: #666666;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><a href="http://turystyka.gazeta.pl/Turystyka/1,81960,9239290,Izrael__Tel_Awiw___chwila_wytchnienia.html"></a></span></span><span class="Apple-style-span" style="color: #666666; line-height: 19px;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Bulwary jak w Paryżu, kafejkowy luz Nowego Jorku, światowość Londynu. A jako bonus 14 km piaszczystych plaż i słońce przez cały rok. Spotkanie z Tel Awiwem zaczęłam od kawy, aby mieć siłę na podziwianie białych domów w stylu Bauhausu, zagłębianie się w uliczki jemeńskiej dzielnicy i oglądanie wystaw butików młodych izraelskich projektantów.</span></span></div><span class="Apple-style-span" style="font-family: Tahoma, lucida, arial, helvetica, sans-serif; font-size: 11px;"></span><br />
<div><span class="Apple-style-span" style="font-weight: normal;"><span class="Apple-style-span" style="font-size: small;"><span class="Apple-style-span" style="color: #666666;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Tekst ukazał się w sobotniej "Turystyce".</span></span></span></span></div>Kasiahttp://www.blogger.com/profile/09120884225816475017noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6692029165588701043.post-89916384137420289412011-03-13T23:30:00.006+01:002011-03-13T23:32:14.584+01:00sunshine award<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://smakpodrozy.blogspot.com/2011/03/sunshine-award.html" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: justify;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0OcMdbGKJSFj6Qm55IyrYQKeoRILlCY3kJf8HxOxiyKMVCMlNtMdKvXlchKN9DHzukETGLhzw8ZfRD0-2R2zNokq49eC01RpZVhZ8di2qRZrQletXoNStjmqQDtMGvS6GkIzHjDXthi7l/s1600/sunshine_award.jpg" /></a></div><div style="text-align: justify;">Tuż przed weekendem od Ani Błażejewskiej (której <a href="http://orientacyjnie.pl/">bloga</a> śledzę z wypiekami na twarzy) dostałam niezwykle miłą niespodziankę - sunshine award. Pomarańczowy kwiatek akurat na nadejście wiosny. Dziękuję!</div><div style="text-align: justify;">Poniżej przedstawiam moich ulubieńców. Nie uzbierałam dziesięciu blogów, ale te sześć, jak najbardziej zasłużyło na nagrodę. Są zawsze i niezmiennie na najwyższym poziomie. Na większość z nich wchodzę codziennie, żeby zobaczyć, czy nie pojawiło się coś nowego, popatrzeć sobie na zdjęcia, oderwać się na chwilę od biurka i Warszawy.</div><div style="text-align: justify;">Kolejność jest przypadkowa.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">1. <a href="http://orientacyjnie.pl/">Orientacyjnie</a> - blog Ani Błażejewskiej (wiem, że nie powinnam odsyłać kwiatka tam skąd go dostałam, ale ja naprawdę lubię bloga i zdjęcia Ani).</div><div style="text-align: justify;">2. <a href="http://www.jakubpuchalski.com/?cat=5">Jakub Puchalski </a>- świetne zdjęcia z mojej ukochanej Azji (i nie tylko).</div><div style="text-align: justify;">3. <a href="http://makagigi.blogspot.com/">Makagigi i 55 pierników</a> - pyszne przepisy, pyszne zdjęcia, pyszne opisy z Czech, a wcześniej z Izraela.</div><div style="text-align: justify;">4. <a href="http://whiteplate.blogspot.com/">Whiteplate</a> - nie trzeba przedstawiać. To jeden z pierwszych blogów, jakie zaczęłam śledzić. </div><div style="text-align: justify;">5. <a href="http://swiatoobrazy.pl/">świato-obrazy</a> - co tu dużo ukrywać: ja też tak chcę.</div><div style="text-align: justify;">6. <a href="http://bartpogoda.net/">Bartek Pogoda</a> - ok, to był dokładnie pierwszy blog, który oglądałam regularnie. I powód, dla którego zaczęłam jeździć po świecie.</div>Kasiahttp://www.blogger.com/profile/09120884225816475017noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6692029165588701043.post-8682090430789131052011-03-01T09:41:00.005+01:002011-04-19T16:55:47.196+02:00kuchnia tajska<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://smakpodrozy.blogspot.com/2011/03/kuchnia-tajska.html" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="251" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4dOzIWN5HV_8MbMpk6wp3edatcvIOkDpXT97DFeFO_6Bg-SqIw7pdEV1K5dpGTCxLPg1wIuFaPa4WLv6VufdYnu3eHh4EwZb0XSLsbhpe_78cpDu1efqCf7bffBYxZxn7AWIv1eBDDyP3/s320/kurczak+w+orzechach+i+ogniu+w+szkole+gotowania+w+Chiang+Mai.jpg" width="320" /></a></div><div style="text-align: justify;"><a href="http://www.peron4.pl/kuchnia-tajska-drugie-starcie-dobrac-sie-do-pad-thai/" target="blank">Drugie starcie: pad thai. </a></div><div style="text-align: justify;">Tajskie kursy gotowania, przygotowywanie pad thai w warunkach warszawskich, wrażenia z (nie)jedzenia chrupiącego, prażonego świerszcza... To wszystko i jeszcze więcej w drugiej części kulinarnych wspomnień z podróży do Tajlandii na portalu Peron4. </div>Kasiahttp://www.blogger.com/profile/09120884225816475017noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6692029165588701043.post-73560246992533874522011-02-24T15:43:00.003+01:002011-03-01T09:42:52.557+01:00global table adventure<div style="text-align: justify;"><span id="goog_1862598854"></span><span id="goog_1862598855"></span><a href="http://www.blogger.com/"></a>Genialne i proste. Sasha zabiera swojego męża Mr. Picky i córkę - Miss Avę - w podróż dookoła świata. Ale w taką prawdziwą podróż przez wszystkie 195 państw (a nie tylko pięć różnych kontynentów). Podróż będzie trwać 195 tygodni, a odbywa się przy stole w Tulsie w Oklahomie.</div><div style="text-align: justify;">W każdym tygodniu Sasha gotuje potrawy z innego państwa (jest już przy literze E). We wtorek prezentuje jego kuchnię, we środę szykuje menu na weekend, we czwartek pokazuje jakąś zaskakującą technikę gotowania z danego kraju, w piątki chwila oddechu na ciekawostki (w starożytnym Egipcie piwo miało czerwony kolor, na Dominikanie jest siarkowe jezioro, w którym ludzie gotują jajka na twardo). Przez weekend cisza - w tym czasie Sasha razem z rodziną i przyjaciółmi szykuje śniadanie/obiad/kolację charakterystyczną dla danego kraju i w poniedziałek dzieli się wrażeniami i przepisami. W tym tygodniu na stole pojawi się injera z Erytrei. A mi już ślinka cieknie na Francję, Japonię, Wietnam, smaki z krajów jeszcze przeze mnie nie odwiedzonych. No i ciekawa jestem, co pojawi się o Polsce (na to musimy poczekać jeszcze 84 tygodnie). A <a href="http://globaltableadventure.com/" target="blank">Global Table Adventure </a>zazdroszczę i pomysłu i przygody, jaką przeżywa.</div>Kasiahttp://www.blogger.com/profile/09120884225816475017noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6692029165588701043.post-51801029724439303322011-02-21T12:53:00.006+01:002011-02-21T13:00:53.664+01:00Bułgaria<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://smakpodrozy.blogspot.com/2011/02/bugaria.html" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhv8RxPJf3rJUg3lw8rV7izSGxERB_epqyiDyGUZcLdYGjJ9Q_KOfdIffPNXVfdb5W3O-Ramu5Lg6vb9u-mgQFWEzejCaBzzZqURYBk1gnSCkUR3z0eeAVET3UbNEV2w3XUHDcKxOlLe-v-/s320/ravioli-2.jpg" width="320" /></a></div><div style="text-align: justify;">Trochę wspomnień z wakacji.<br />
<br />
</div><div style="text-align: justify;">Tabliczka z ruin zamku w Wielkim Tyrnowie, dawnej stolicy Bułgarii (ukrytej wysoko wśród gór, głęboko między wąwozami).<br />
<a name='more'></a></div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhEpSOucPe9jT48vCX9rO-AbTBzCvNdYh2tk1bLUKlC7coiB5N71Bm6NQE_y1xSGni3o1VkAb9bKdLwSCjr8kDZBF-kVtXG9QhQp8WeoV5ZlxCxN1_l82Led34dSolLldVpfjp_DDzU5u5m/s1600/ravioli-4.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="233" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhEpSOucPe9jT48vCX9rO-AbTBzCvNdYh2tk1bLUKlC7coiB5N71Bm6NQE_y1xSGni3o1VkAb9bKdLwSCjr8kDZBF-kVtXG9QhQp8WeoV5ZlxCxN1_l82Led34dSolLldVpfjp_DDzU5u5m/s320/ravioli-4.jpg" width="320" /></a></div><div style="text-align: justify;">Rylski Monastyr. Największy w całej Bułgarii. Pochodzi z X wieku, pod panowaniem tureckim to tu dbano o zachowanie bułgarskiego języka i kultury. Burzony i odbudowywany, ostateczny kształt pochodzi z XIX wieku.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjP1E8n6p90Ftj4os7b25rKfNkgYmgrhm1o2UjWQe73AhW1n4ZcRYos9UdUD0gxNzmF5OOsE7fKWho9R4vCDr2RSDuYPErro02IOZdQMVyT3JXB1FgAFIOuK6nS8aiBLYz6OWkFgzWT_JaT/s1600/ravioli-5.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="208" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjP1E8n6p90Ftj4os7b25rKfNkgYmgrhm1o2UjWQe73AhW1n4ZcRYos9UdUD0gxNzmF5OOsE7fKWho9R4vCDr2RSDuYPErro02IOZdQMVyT3JXB1FgAFIOuK6nS8aiBLYz6OWkFgzWT_JaT/s320/ravioli-5.jpg" width="320" /></a></div><div style="text-align: justify;">Słońce i woda. Tego brakuje mi w czasie zimy.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjil_JcWR4UDoQ2ikrWmqDFPmhk7l_IaHZGdH35uXrdx_2eVTieuA1MjLyQ3PPT9qVqk79i3g3AmPpLo-qFVytwMGhLE9kDA9R13VF4_KAzih_bhwhoQ3uwJX6S3Mf2SvYW4capfGfPEAQP/s1600/ravioli-6.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: justify;"><img border="0" height="214" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjil_JcWR4UDoQ2ikrWmqDFPmhk7l_IaHZGdH35uXrdx_2eVTieuA1MjLyQ3PPT9qVqk79i3g3AmPpLo-qFVytwMGhLE9kDA9R13VF4_KAzih_bhwhoQ3uwJX6S3Mf2SvYW4capfGfPEAQP/s320/ravioli-6.jpg" width="320" /></a></div><div style="text-align: justify;"> Piekielne freski z Rylskiego Monastyru.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4jAYdL05Vo1iPavZrtF1k9ij7akyIGgbvnIx6h26xHqVaD_uezN8VNZFhxOVxTXgaF5eXO3bBTFTJCo87e4zFQnoiw1tjIwX_mDgxByNXoK7dgwHOQnfHIMd-AnrFAafah88cSOuXH77c/s1600/ravioli-3.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4jAYdL05Vo1iPavZrtF1k9ij7akyIGgbvnIx6h26xHqVaD_uezN8VNZFhxOVxTXgaF5eXO3bBTFTJCo87e4zFQnoiw1tjIwX_mDgxByNXoK7dgwHOQnfHIMd-AnrFAafah88cSOuXH77c/s320/ravioli-3.jpg" width="320" /></a></div>Te czerwono-białe sznureczki to resztki po Marteniczkach, które Bułgarzy dają sobie w prezencie 1 marca z okazji nadchodzącej wiosny. Zawiązane na nadgarstkach mają przynieść szczęście (i odstraszyć/przebłagać Babę Martę - Marcową Babcię i jej zmienne humory, które mogą opóźnić przyjście wiosny). Marteniczki nosi się dopóki nie zobaczy się pierwszego bociana albo kwitnącego drzewa. Wtedy zdejmuje się je, a w niektórych częściach Bułgarii przywiązuje się sznureczki do drzew owocowych, żeby tym razem im przynieść szczęście i zdrowie.</div>Kasiahttp://www.blogger.com/profile/09120884225816475017noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6692029165588701043.post-5336443388124052182011-02-15T11:16:00.003+01:002011-02-15T11:18:51.059+01:00kuchnia tajska<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://smakpodrozy.blogspot.com/2011/02/kuchnia-tajska.html" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="278" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgpIguYqHpEgJyZCXYofDypzT2wpDudLtNP-OHEVmxkOzq01oEVmOTRmuUPXfocfQ8uG-mHJ1Yu4O2_M0AwbYTKshfvnznAFuRXrMV0QJ6tsjk56eoAiM3QGFa6BNB2PW1bI93g5YqieG-9/s320/kuchnia+nad+kana%25C5%2582em.jpg" width="320" /></a></div><div style="text-align: justify;"><a href="http://www.peron4.pl/kuchnia-tajska-pierwsze-starcie-curry/" target="blank"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span class="Apple-style-span" style="color: #666666;">Pierwsze starcie: curry</span></span></a></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span class="Apple-style-span" style="color: #666666;">W Bangkoku wózki, stoły, przenośne palniki i gabloty z jedzeniem są upchnięte wszędzie – w każdą możliwą szczelinę pomiędzy straganami z ciuchami a turystycznymi kafejkami. Bo Tajlandia to kraj, w którym jedzenie poza domem jest czymś oczywistym, a którego kuchnia urzeka i dziwi turystów równowagą smaków.</span></span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span class="Apple-style-span" style="color: #666666;">Artykuł napisałam dla </span></span><a href="http://www.peron4.pl/"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span class="Apple-style-span" style="color: #666666;">Peronu4</span></span></a><span class="Apple-style-span" style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span class="Apple-style-span" style="color: #666666;">, z którym niedawno zaczęłam współpracę. Dzięki nim moja kuchnia znowu pachnie Azją.</span></span></div>Kasiahttp://www.blogger.com/profile/09120884225816475017noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6692029165588701043.post-83411636789059521312011-02-09T17:59:00.003+01:002011-02-10T15:12:05.866+01:00extreme cuisine<div style="text-align: justify;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-KUxAVpwsC__Q5aomuhwCGhFVyMzdE8YGxyQ_pov3MRck1AXxncLrQO1jda0axx8lZXYvuwzFwDO0HXOamzfFJzCzIThZ2Ve3m7lEp1BeOwG7tbm7khFyQ9e0v8WcNiLYtEWUt2CmzA4q/s1600/exotic+tastes.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="205" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-KUxAVpwsC__Q5aomuhwCGhFVyMzdE8YGxyQ_pov3MRck1AXxncLrQO1jda0axx8lZXYvuwzFwDO0HXOamzfFJzCzIThZ2Ve3m7lEp1BeOwG7tbm7khFyQ9e0v8WcNiLYtEWUt2CmzA4q/s320/exotic+tastes.jpg" width="320" /></a></div>Nielegalny ser z larwami muchy na Sardynii. Rybia sperma w Japonii. Świnki morskie w Peru (podobno wyglądają, jak szczury; smakują, jak króliki). Sfermentowane mięso rekina na Islandii. Bekon zawinięty w kiełbaski, które są zawinięte w bekon w Stanach. </div><div style="text-align: justify;">Co z tego włożylibyście do ust?</div><div style="text-align: justify;">Lonely Planet wydało przewodnik po kuchni ekstremalnej. Eddie Lin, autor tej małej książeczki, spróbował tego wszystkiego i jeszcze kilkudziesięciu innych podejrzanych smaków, z których część może wydawać się nam bardziej przystępna (flaki - choć szczerze mówiąc, już chyba szybciej spróbuje pasikonika, niż zjem flaki), a część zupełnie niejadalna (chicha [czicza] - fermentująca przez kilka dni kukurydza wcześniej przeżuta przez Indianki). Wszystko opisane w dowcipny sposób, tak charakterystyczny dla przewodników LP. Przy każdej potrawie dowiemy się, co to dokładnie jest, gdzie to jest, jak to się robi i jak to smakuje - możemy więc znajomym opowiadać o amoniakowo-siarkowym smaku tysiącletnich jaj i ich żółtku o konsystencji gęstego syropu. Pycha.<br />
<a name='more'></a></div><div style="text-align: justify;">Podoba mi się relatywizm autora - nie ma tu samych ohydności z punktu widzenia "człowieka zachodu". Są ohydności po prostu. Coś, co nam się wydaje oczywiste i smaczne, dla Azjatyckiego gościa może być nie do przełknięcia. Niech za przykład posłuży Koreańczyk, który ostatnio mieszkał u mnie przez kilka dni. Ze łzami w oczach opowiadał o mackach jeszcze żywej ośmiornicy. Rozwodził się nad teksturą, próbował opisać smak, brakowało mu słów (LP: jedzenie macek żywej ośmiornicy jest, jak pocałunek ostrygi. Świeże i oceaniczne). Ale smalcu (również opisanego w książeczce, jako produkt ukraiński: gumiaste i kremowe zarazem) nie chciał spróbować.<br />
<br />
Jeśli chcecie dowiedzieć się, jak smakują różne dziwaczności (konik morski, gorzki melon, tarantula) to śmiało pytajcie. Zacytuję Wam Lonely Planet.</div>Kasiahttp://www.blogger.com/profile/09120884225816475017noreply@blogger.com