wtorek, 26 kwietnia 2011

Liban i Syria

Znowu kilka zdjęć z wakacji. Tym razem z Libanu i Syrii. Po ostatnich wiadomościach o wybuchu wojny domowej w Syrii patrzę na nie trochę inaczej. Coś czego się dotknęło, co się widziało, gdzie się męczyło, cieszyło, rozmawiało, zwiedzało, poznawało staje się częścią nas. Dlatego dość osobiście traktuję wszystkie doniesienia z Syrii, szukam miejsc, w których byłam, próbuję się skontaktować z ludźmi, których poznałam. Oczywiście ta osobistość nie przekłada się na bardziej konkretne działania. Najpierw tylko liczyłam, że po Tunezji i Egipcie coś się w Syrii zacznie, choć cały czas pamiętałam słowa Rashy poznanej w Mar Musa - "My się za bardzo boimy. Poza tym tak, jak jest - jest dobrze. Gdyby coś się miało wydarzyć nie będziemy walczyć, pochylimy głowy". Ale zaczęli walczyć. Tylko, że niestety pojawia się scenariusz Libii, a nie Egiptu. Co robić? Jednak nie zżyłam się z Syrią na tyle, żeby natychmiast jechać tam z misją humanitarną. Moje zatroskanie to takie bezpieczne zatroskanie z kanapy na Mokotowie. Po prostu dalej będę śledzić informacje przeżywając, że miejsce, które widziałam jest zagrożone.
A na razie zdjęcia zupełnie niezwiązane z tym, co się teraz w Syrii dzieje.

wtorek, 19 kwietnia 2011

Bath

W przeciwieństwie do Anny Eliot, bohaterki "Perswazji" Jane Austen, która "gdy dojrzała mgliste zarysy wielkich budynków mokrych od deszczu - nie miała wcale ochoty oglądać ich bliżej", ja zbliżałam się do Bath z bijącym sercem. Pierwszy raz usłyszałam o tym wyjątkowym mieście dwa lata temu. Są tu jedyne gorące źródła w całej Wielkiej Brytanii, zachowało urok XVIII-wiecznego uzdrowiska, jest wpisane na listę UNESCO. No i mieszkała tu Jane Austen, a Bath pojawia się niemal w każdej jej książce.
Tekst o Bath z sobotniej Turystyki. 

poniedziałek, 18 kwietnia 2011

wakacje

Zrobiłam sobie urlop.
Od wstawania o 6:30.
Od pisania.
Od załatwiania tego tysiąca rzeczy, które muszą być załatwione - tu i teraz. Natychmiast.
Okazało się, że nie muszą. Świat się nie zawalił przez ostatni tydzień. 
Zostałam w Warszawie, wiedząc, że jeśli gdzieś wyjadę to zaraz zamienię się w reporterkę biegającą z aparatem zawieszonym na szyi, torbą z obiektywami na zmianę ciążącą na ramieniu i notesem w jednej ręce a długopisem w drugiej. Kiedy przyjaciele będą spacerować leniwie nad rzeką, albo po rynku miasta, ja będę biegać pstrykając zdjęcia i szukając najlepszego ujęcia na okładkę. Kiedy będą rozmawiać podczas jedzenia, ja będę zapisywać, co ile kosztuje i jak smakuje. Kiedy oni będą leżeć na plaży, na trawie, albo siedzieć w kafejce, ja będę leżeć/siedzieć razem z nimi, ale w głowie będą obmyślała konstrukcję tekstu, plan, wątek przewodni.

piątek, 8 kwietnia 2011

kuchnia izraelsko-arabska

Konflikt izraelsko-palestyński ma wielorakie podłoże. Etniczne, religijne, terytorialne. Jest jednak jedna płaszczyzna, która zdaje się bardziej łączyć niż dzielić. Czy kuchnia naprawdę (z)łagodzi obyczaje?
Tekst ukazał się na portalu podróżniczym Peron4.

środa, 6 kwietnia 2011

jeśli macie jakieś pytania...

Przeglądałam jakie słowa kluczowe kierują na smakpodrozy. Sporo w nich pytań, np. "czy w Izraelu można nosić spodnie?" (można, ale raczej nie w bardzo ortodoksyjnych miejscach takich, jak Mea Sharim w Jerozolimie), "albo, "jak zachować się przy ścianie płaczu?" (przede wszystkim nie wchodzić do części przeznaczonej dla przeciwnej płci - panie na prawo, panowie na lewo - a dalej, jak w każdym religijnym miejscu: z szacunkiem. Modlący się Żydzi nie odwracają się plecami do ściany płaczu - miejsce do modlitwy opuszczają wychodząc tyłem. Ja raz szłam tyłem, raz odwróciłam się i wyszłam "normalnie" - dopóki nie biegam, nie krzyczę (choć w Jerozolimie akurat krzyczący ludzie zdarzają się często - dotknięci jerozolimską gorączką wierzą, że są mesjaszami - nikt na nich nie zwraca uwagi) i nie przeszkadzam wszystkim na około nikt nie ma do mnie pretensji).
Jeśli macie jakieś pytania dotyczące podróżowania i konkretnych miejsc, w których byłam (albo przepisów) to pytajcie (w mailu, albo w komentarzach). W miarę wiedzy i możliwości postaram się odpowiedzieć.