poniedziałek, 7 lutego 2011

narty we Francji

Mój sezon narciarski rozpoczął się francuską bagietką, gorącą czekoladą z masą bitej śmietany wypitą na ośnieżonym stoku i słonecznymi trasami Paradiski.
Do Paradiski, trzech dolin połączonych w jeden narciarski teren dojechałam samochodem. Co prawda trwa to półtora dnia, ale jest taniej niż podróż samolotem do Genewy i wynajęcie tam auta albo dojazd z lotniska autobusem. Z apartamentów w Les Coches mieliśmy 5 min piechotą do wyciągu, 2 do supermarketu, 3 do sklepu z regionalnymi produktami, gdzie zamawialiśmy fondue.
Tekst ukazał się w sobotniej Turystce.