wtorek, 7 września 2010

Damaszek od kuchni

O szóstej popołudniu, kiedy życie w Damaszku na chwilę zamiera, zanim wybuchnie ze zdwojoną siłą w nocy, poszłam do z trudem wcześniej znalezionego hostelu wciśniętego w mury starego miasta w mało uczęszczanej jego części (hostel naprawdę jest wciśnięty w mury, jeśli komuś nie chce się obchodzić starego miasta na około, żeby się do niego dostać może wspiąć się po sznurowej drabince przyczepionej do muru). Byłam tam umówiona na cooking class. Janette, która miała mnie uczyć, mówiła tylko po arabsku i niemiecku i szybko wzięła sprawy w swoje ręce. W ciągu niecałej godziny zrobiłyśmy miskę sałatki fatoush, ryż gotowany z mlekiem na słodko, hummus i falafel. Największym zdziwieniem wieczoru był falafel. Wiedziałam, że pewnie robią go z cieciorki, ale nigdy nie podejrzewałam, że robią go z hummusu! Po prostu z hummusu.

A na hummus (najprostszą wersję) potrzebujemy ciecierzycę (można bawić się w jej namaczanie na noc, ale można też wziąć po prostu z puszki), czosnek, cytrynę, sól i sezamową pastę tahini. Ciecierzycę ubijamy i rozcieramy tłuczkiem. Osobno ucieramy czosnek z solą, łączymy go z wyciśniętym sokiem z cytryny, dodajemy tahini (im więcej, tym bardziej duszny w smaku, bardziej intensywny, będzie hummus) i to wszystko  dodajemy do utartej ciecierzycy i znowu ubijamy, ucieramy, rozdrabniany. Jeszcze trochę wody, żeby hummus miał bardziej aksamitną konsystencję, oliwa i chili na wierzch i gotowe. Do hummusu można dodać jakiekolwiek przyprawy się chce. A żeby zrobić falafel trzeba dodać trochę ziela angielskiego i wrzucać okrągłe kawałki na wrzący olej. Janette miała do tego specjalny przyrząd, ale myślę, że zwykła łyżka wystarczy (albo ewentualnie łyżka do lodów).

Z hostelu wyszłam tuż przed północą (oczywiście nie dałam rady zjeść wszystkiego, co przygotowałam - tego była albo na dwa dni, albo dla szwadronu wojska) prosto w wibrujące stare miasto. Na suku zjadłam ostatni raz potężne waniliowe lody obtaczane w pistacjach (cudem udało mi się przebić przez zwarty tłum zakwefionych kobiet). Jutro jadę dalej.

1 komentarze:

Unknown pisze...

Chętnie zjem to, co zostało!
Pozdrowienia od Babci, która czyta, ale nie umie zrobić komentarza!

Prześlij komentarz