środa, 7 lipca 2010

Kurki

Całe szczęście, że na drodze nr 7, którą jeżdżę na działkę znowu pojawili się sprzedawcy kurek, bo mój zamrożony zapas wyczerpał się w okolicach marca.
Kurki dodaję do wszystkiego – w niedzielne leniwe przedpołudnie szykuję jajecznicę na kurkach, w tygodniu duszę je krótko na oliwie, przyprawiam pieprzem i pietruszką i jem, jako dodatek do mięsa (albo same prosto z patelni). Czasem duszę w śmietanie, czasem smażę na zeszklonej cebulce i jem na grzance z ciemnego pieczywa.
Ale moim ulubionym daniem jest makaron z kurkami. Szpinakowe tagliatelle przełamane smakiem lekko chrupiących, ostrych grzybów, słodkiej cebulki i świeżo startego parmezanu. Wszystko to zyskuje łagodność dzięki dodaniu delikatnego mascarpone zamiast śmietany. Grzyby rozpływają się w sosie, a kiedy widelec skończy wyskrobywać resztki, talerz czyszczę jeszcze językiem. Może to i dobrze, że kurek nie ma przez cały rok.
Na patelni szklimy cebulę (jaka akurat będzie pod ręką, może być szalotka, dymka, młoda biała, albo mieszanka). Dodajemy kurki (ile kto lubi), pieprzymy, solimy i dajemy im się chwilę podsmażyć, albo poddusić pod przykrywką. W między czasie wstawiamy wodę na makaron. Mi najbardziej smakują tagliatelle, ale można wykorzystać jakikolwiek makaron byle by był dobrej jakości (świetne będą też bucatini - trochę grubsze spagetthi). Wybieram makaron szpinakowy, bo dobrze łączy się z mascarpone. Kiedy kurki zbrązowieją (i zdecydowanie zmniejszą swoją objętość) dodajemy mascarpone - ja czasami dodaję pół pojemnika, a czasami cały, zależy na jak bardzo śmietanowo-delikatny sos mam ochotę. Posypuję to świeżo tartym parmezanem i pietruszką i tylko dobre wychowanie powstrzymuje mnie od zjedzenia sosu prosto z patelni.

0 komentarze:

Prześlij komentarz