Klimat wakacji. Rozświetlona plaża, szumiące morze, ciepłe słońce, piegi na nosie. Kawa, lemoniada, herbata z naną, cava, izraelskie piwo. Hummus, tahini, falafel, jemenicka zupa, wegetariańskie hamburgery, bajgle.
Od rana do wieczora chodzenie w tą i z powrotem, w tą i z powrotem wśród białych domków. Rytm wyznaczany kolejnymi knajpkami, żeby spróbować wariacji na temat kawy, zawracaniem na plażę, żeby zanurzyć stopy w piasku.
Jak dla mnie Tel Aviv to połączenie NY, Londynu i Paryża. Tylko: a) da się go obejść na piechotę, i: b) ma morze.
(a więcej będzie, jak napiszę tekst)
0 komentarze:
Prześlij komentarz