Górskie miasteczko Bcharre spowijają jeszcze poranne mgły, kiedy stromymi uliczkami schodzimy w dół, starając się nie potknąć o własne nogi. W dusznym hostelu zjedliśmy na śniadanie maneesh bi-zaatar (placuszek posypany mieszanką tymianku i sezamu), obudziła nas gęsta, pachnąca kawa i wzmocnił inny placuszek, obficie polany syropem cukrowym. Przed nami całodzienna wędrówka w dolinie Qadisha.
Tekst ukazał się w sobotniej Turystyce.
Tekst ukazał się w sobotniej Turystyce.
0 komentarze:
Prześlij komentarz