środa, 25 maja 2011

Za Yarisa do Azji

Sprzedaję mój ukochany samochodzik - Toyotę Yaris, potocznie nazywany Yariskiem. Wiąże się z nim dużo wspomnień - jest moim pierwszym samochodem, a ja jego pierwszą właścicielką. Towarzyszył mi na wakacjach nad morzem, gdzie dopiero lepiej poznawałam mojego przyszłego chłopaka; w wypadach do Pragi Czeskiej na smażony syr z przyjaciółmi z liceum; dojechałam nim do Dubrovnika (już z moim chłopakiem), a jako, że pogoda niedopisywała zawróciłam i pojechałam do Rzymu. 

Teraz jadę do Azji. Tam samochód mi się nie przyda, ale pieniądze z jego sprzedaży - tak. Uznałam, że to najlepszy sposób na uhonorowanie Yariska, który tak dobrze służył mi przez ostatnie 10 lat. A żeby uhonorować go w pełni - zaczynam od rodzinnej Japonii Yariska.

niedziela, 22 maja 2011

jadę...

...a właściwie lecę. Do Tokio. Dokładnie za miesiąc. Nie wiem, kiedy wrócę, bilet jest w jedną stronę.

Dziś siedzę na Mazurach, słońce miesza się z deszczem, pod oknem przebiegają sarny i ten hałas Tokio, dym kadzideł w Chinach, mgła w Nepalu, smaki Indii, Południowej Azji i może dalej - zapach Australii, to wszystko wydaje się nierealne, nienamacalne, niemożliwe do wydarzenia się. Jakbym tylko śniła o odległych krajach. Ale za 30 dni wsiądę w samolot. I to te Mazury, zielona łąka, przyjaciele wspólnie gotujący obiad staną się snem, a moja rzeczywistość pełna będzie monsunu i sosu sojowego. 

Jak pisał niezrównany Bouvier, dobry duch tej podróży (podejrzewam, że - choć sama o tym nie wiedziałam - myśl o tej podróży bez żadnych czasowych ograniczeń narodziła się już osiem lat temu, kiedy go pierwszy raz czytałam)

To nieme wpatrywanie się w atlasy, gdy leżysz na brzuchu na dywanie, między dziesiątym a trzynastym rokiem życia, sprawia, że nagle chcesz rzucić wszystko. Pomyśl o regionach takich jak Banat, wybrzeże Morza Kaspijskiego, Kaszmir, o melodiach, które tam rozbrzmiewają, o spojrzeniach, które napotkasz, o ideach, które tam na ciebie czekają... Kiedy to pragnienie stawia opór głosowi rozsądku, szuka się jakiejś motywacji. I nie można znaleźć nic przekonującego. Bo prawdę mówiąc nie wiadomo, jak nazwać to, co cię wypycha. Coś w tobie rośnie i zrywa tamy, aż któregoś dnia, pełen wątpliwości, odchodzisz na dobre.
Podróż nie potrzebuje uzasadnień. Rychło okazuje się, że jest celem sama w sobie. Sądzisz, że po prostu odbędziesz podróż, lecz niebawem ta podróż zaczyna cię kształcić lub paczyć...

Nicolas Bouvier "Oswajanie świata"

poniedziałek, 16 maja 2011

Siwy znalazł dom

Wszystkim tym, którzy pomagali w szukaniu, a przede wszystkim Adamowi i Toni - dziękuję.

środa, 11 maja 2011

Maluch szuka domu

W zeszłym tygodniu na Mauzrach znalazłam pieska. Kiedy rano biegałam po prostu wypadł z lasu i zaczął biec ze mną. Dobiegł do domu i został. Próbował się bawić z kotami, mieszkał na zewnątrz i nie chciał nic jeść. Jeździliśmy po okolicznych wioskach, dowiedzieć się, czy ktoś nie zgubił psa (miał przeciwpchelną obrożę), ale jedyne czego się dowiedzieliśmy to to, że w te okolice często przyejżdżają ludzie i porzucają swoje psy.
Maluch patrzył na nas wiernymi brązowymi oczami, a my postanowiliśmy znaleźć mu fajny dom, gdzie ktoś bedzie go kochał. Sami nie możemy go zatrzymać, bo zaraz wyjeżdżamy na dłużej.
Weterynarz powiedział, że piesek ma rok, może półtora. Waży 5 kilo, jest zdrowy. Ma dużo energii, uwielbia ludzi, jest bardzo ufny. Chce się bawić, potrzebuje kontaktu, ale jest posłuszny i mądry. Szybko się uczy i ma kochające brązowe oczy.
Nie jest w ogóle agresywny, próbuje bawić się z moimi kotami, zaczepia inne psy na spacerach merdając ogonkiem. Chce się przywitać z każdą spotkaną osobą.

Szukam dla niego dobrego domu, gdzie ktoś będzie poświęcał mu czas i uwagę. Choć Maluch jest mały ma wielkie serce i bardzo skoczne nogi. Kiedy wraca się do domu z radości skacze pod sufit.

Proszę jeśli chcecie przygarnąć Malucha (to na razie jego robocze imię), albo znacie kogoś kto marzy o psie - może Wasi rodzice, siostry, bracia, dziadkowie, kuzyni, przyjaciele, napiszcie do mnie maila (smakpodrozy.blog@gmail.com). Przywiozę Wam do domu 5 kilo szczęścia.

wtorek, 10 maja 2011

smažený sýr

Do Pragi przyjechaliśmy o 7:33 rano. Już półtorej godziny później staliśmy pod budką na Václavské náměstí i kupowaliśmy buły z sýrem (12 godzin później też tam byliśmy, stąd wieczorne zdjęcie). Smažený sýr to grubo krojony edam obtoczony w mące, jajku i bułce tartej, usmażony na głębokim oleju, wciśnięty w hamburgerową bułę (bynajmniej nie świeżą) i oblany majonezem. Maksimum kalorii, minimum zdrowia i masa wspomnień. Kolejne osoby, które pojawiały się na naszej wspominkowej wycieczce do Pragi z błyskiem w oku (a może z łezką w oku) wołały "sýr!". Biegliśmy więc po kolejne porcje wspomnień. W czasach licealnych w Pradze byliśmy praktycznie co roku. Zaczęło się od szkolnych wycieczek, potem spędzaliśmy tam wakacje i obchodziliśmy Sylwestry (w tym ten szczególny 1999/2000, kiedy staliśmy na rynku trzymając się za ręce i przez chwilę dając się ponieść panice "co to będzie! co to będzie!"). Praga sama w sobie nie była istotna, istotne było to kto z kim rozmawiał, co chłopaki robili wieczorem, gdzie poszła "fajna grupka", jak kupić pierwszą paczkę papierosów, czy próbować absyntu, kto do kogo się uśmiechnął, kto w kim się podkochuje i kto z kim jest. Typowe licealne sprawy, które są najważniejsze na świecie, a kiedy nie idą po naszej myśli mogą wywołać łzy, smutek, a nawet depresję. Wtedy spotykało się z przyjaciółkami na moście Karola, kupowało wódkę i odważnie zapijało smutki popijając sokiem pomarańczowym samemu będąc trochę zdziwionym, jakiego to szaleństwa właśnie się dopuszcza. Tym bardziej, że wódka była niesmaczna i przez chwilę bałyśmy się, że jest zepsuta a my oślepniemy (ale twardo piłyśmy dalej). Dopiero po jakimś czasie odkryłyśmy, że wódka jest pieprzowa - stąd ten dziwny smak.
A na głód - często przeogromny - zawsze jedliśmy sýr. Rano, wieczorem, w ciągu dnia, 24 godziny na dobę. W tym całym licealnym zgiełku, świecie, gdzie relacyjne konstelacje zmieniały się z dnia na dzień, sýr był łączącą nas stałą.
Nadal jest maksymalnie niezdrowy, ale całkiem smaczny.